Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 21 października 2012

Rzepa

Czytam i czytam i nadziwić się nie mogę... Książka Kamień na kamieniu Wiesława Myśliwskiego nie przestaje mnie fascynować, wstrząsać, zaskakiwać... Jadąc w pełnym, dusznym przedziale pociągu zaczął mną zarzucać niekontrolowany śmiech. Ludzie obok zerkali, a oparcie siedzenia trzęsło się, jak galareta. Śmiechu nie dało się powstrzymać mimo, że tekst był opisem egzekucji. 
Oto on:  
I od razu zaczęli nas lufami na środek polany popychać. Wyznaczyli nam dół jakieś dziesięć metrów długi, ze dwa szeroki i kazali kopać. Jednym po jednej stronie, drugim po drugiej, co znaczyło, że będziemy tak padać głowami ku sobie. Kopałem, byle kopać, a cały czas myślałem, jak tu uciec, i jak uciec, bo przecież z każdą chwilą śmierć zbliżała się w sto koni. Naprzeciwko mnie kopał Zioło z Bartoszyc i już mu nawet łzy po twarzy ciekły i smarkał się jak dziecko... Ale tak zwyczajnie zerwać się i w las, to nie zdążę doskoczyć do drzew i pierwsza seria mnie dosięgnie. Choć do drzew było paręnaście kroków, nie więcej. Tylko, że za nami stali te psubraty, jeden obok drugiego, z lufami w naszych plecach. Doszło mnie nawet, jak któryś z nich pierdnął. Myślałem, że to któryś z chłopów ze strachu. Ale zaśmierdziało wyraźnie od tyłu, jakby skisłą rzepą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz