Łączna liczba wyświetleń

piątek, 16 listopada 2018

Może to nie ten czas


    Z przerażeniem spoglądam na swój ostatni wpis. "Zmartwychwstanie"... Wielkanoc, zaduma, napęd do pisania. Dziś mija ponad pół roku od tego czasu i "zmartwychwstania" nie ma. Pośród zgiełku każdego dnia zapodział się gdzieś pozytywny ciąg do pisania, chwytania rzeczywistości. Jakaś siła za każdym razem, gdy chciałbym coś napisać, sprowadza mnie na ziemię, do rzeczywistości. "Nie kolego- nie będziesz odlatywać gdzieś- nie wiadomo gdzie".  Z Małopolski na Podkarpacie droga nie taka daleka, jednak przeprowadzka po tylu (lepiej nie wspominać ilu) latach dała i daje się we znaki. Ostatnie listopadowe dni spotęgowały i tak słaby nastrój. Najpierw rozpędzone nieprzyzwoicie auto zabiło mi kota- bardzo go lubiłem i zabolało. Wczoraj ściągałem z drogi zmasakrowaną sarnę. Kilka dni temu zmarła 4 letnia dziewczynka, którą znałem. Rozmawiałem dziś z jej Mamą. Wczoraj musiała zobaczyć ją ostatni raz. Nie da się pisać- to sfera nieopisywalnych emocji. Wiele pytań bez odpowiedzi. Jak dalej żyć? Po co żyć? Trzeba mimo wszystko. Stary grzyb przejmuje się tym, co wokół. Skomplikowana rzeczywistość spycha coraz bardziej tych, którzy nie uczą się do niej przystawać. W nostalgicznym nastroju- (być może) do następnego wpisu.