Łączna liczba wyświetleń

sobota, 25 kwietnia 2020

Pan Demia wraz z Panią Demią

Zapraszam na bloga, który założyłem na ten dziwny czas. Są tam materiały dla uczniów, rodziców a także moje różne przemyślenia. Świat zza maski wygląda nieco inaczej. Życzę zdrowia i mimo wszystko lepszego wskutek tych doświadczeń świata.
Ps. Nazwa przyszła mi do głowy o drugiej w nocy. Pomyślałem, że skoro pan demia, to dlaczego nie pani demia. 

wtorek, 21 kwietnia 2020

Mój list do Matki Ziemi

Matko Ziemio. Jakże różne są Twe oblicza. Jestem wdzięczny, że ich niewielki ułamek miałem możliwość ujrzeć, usłyszeć, dotknąć... doświadczyć. To doświadczenie, oprócz tego, że w człowieku pozostaje, to zmienia go w jakiś niezwykły, trudny do opisania, tajemniczy sposób. Obcowanie z niezmierzonym bogactwem Twych form sprawiło, że sam stałem się bogatszy. To bogactwo, którego nie odbierze żadna epidemia, czy inna katastrofa. To coś, co wnika w człowieka i "nie chce go już opuścić".

Matko Ziemio- ileż westchnień wydaje człowiek w obliczu Twego niewysłowionego piękna, potęgi i ulotności. 
W ostatnim czasie przekonujemy się, jak bardzo Cię zraniliśmy swoim nieposkromionym pędem do jak najszybszego wzbogacania się. Swoim krótkowzrocznym "tu i teraz", nieroztropnym czynieniem sobie Ciebie poddaną... Teraz role się odwróciły... My- ludzkość cierpimy, a Ty zaczynasz odżywać. Gdyby znaleźć sposoby na wzajemną, opartą na zdrowych zasadach koegzystencję... Wygląda na to, że Ty sobie bez nas doskonale radziłaś, radzisz i radzić będziesz. Odwrotnie nie jest to możliwe. Czy my- tymczasowi Twoi goście, wyciągniemy odpowiednie wnioski, nim będzie za późno?

niedziela, 5 kwietnia 2020

Dies Irae


Jan Kasprowicz. DIES IRAE

O Głowo, owinięta cierniową koroną,
gasnącym wieki wieków spojrzyj na nas okiem!

O spojrzyj na nas z tej głuszy,
która swym tchnieniem głębokiem
ogarnia światów bezmiary,
a którą ty wypełniasz swych bólów ogromem,
o Głowo, owinięta cierniową koroną.
Żałobna drogo nieochybnej kary,
broczącej we łzach i przy jęków wtórze
w ten pozbawiony końca
Pańskiego gniewu dzień,
w którym w pożarach spokojnego słońca
szatańskim chichotem płoną
świeże, niezwiędłe róże
grzechu i winy!
...
Od twego drzewa oderwany liść,
pędzi duch ludzki i naprzód, i wstecz,

niby garść kurzu, porwana cyklonem:
przed nim i za nim płomienisty miecz

iskrzy się ostrzem czerwonem;

przed nim i za nim wstają z swych cmentarzy

upiory wieków, naznaczone sromem
winy i grzechu,
i klną, i bluźnią, i płaczą,

jęczą i syczą, i dyszą

nieustającą rozpaczą,

od szaleńczego zamierają śmiechu

w ten Pańskich gniewów nieskończony dzień...
O Boże miłosierny, zmiłuj się nad nami!
Niech łaska Twoja winy nam odpuści...

A ty swe skronie tul
do zimnych opok, do strzaskanych grani,
do sterczących smutnie nad gardłem czeluści,

i płacz...
A cóż powstanie ponad nicościami,

gdzie ongi były światy

i Ja, w chęć życia bogaty,

a dziś w umarłych postawiony rzędzie?
Bo cóż być może, jeślim ja zaginął?...

Na wszystko mrok nicości nieprzebyty spłynął

Amen.