Łączna liczba wyświetleń

sobota, 23 czerwca 2012

Urlop

Dziękuję państwu polskiemu za tak wspaniałomyślny gest, jakim jest urlop tacierzyński. Melduję, że został on spożytkowany zgodnie z planem, a więc na maksymalne bycie z dzieckiem, co w dzisiejszej dobie staje się luksusem. Rodzice zmuszeni do coraz szybszego i coraz dłuższego uganiania się za pieniądzem, nie mają czasu na bycie ze swoimi pociechami. Ja miałem i cieszę się bardzo. 
Czas spędzony na Podkarpaciu zaliczyć należy do udanych. Kontakt z przyrodą na wagę złota. Obserwacje ludzi też niczego sobie. Kierowca autobusu był tak wzburzony postawą biało czerwonych Orłów, że jego krzyk było słychać w pobliskich domach. Staliśmy sobie na zajezdni a on krzyczał "K...Panie!!! Oni łapali powietrze jak indyki!!! K.... itd" Po Orłach pozostało jedynie to określenie. Wiem, że chłopcy się starali, ale póki co, trzeba powiedzieć, że na określenie Orzeł trzeba solidnie zapracować. Piosenka Koko koko dobrze precyzuje kim na tym etapie są nasi reprezentanci.

niedziela, 3 czerwca 2012

Żyrafka



Dzięki tej sympatycznej zabawce powróciła moja wiara w ludzką uczciwość. Dziwnie to brzmi, ale było tak… Moja żona wraz z Różą dostały w prezencie żyrafę. Jej stylistyka spowodowała, że została ona obdarzona prawdziwym uczuciem od pierwszego wejrzenia. Radość nie trwała jednak długo. Żyrafka prawie natychmiast zginęła. Stało się to prawdopodobnie w lokalu dla dzieci Mamy Cafe przy Sławkowskiej w Krakowie. Telefon do lokalu, gdzie prawdopodobnie zdematerializowała się sympatyczna przyjaciółka niestety nie przyniósł ulgi. Żyrafki tam nie było. Łatwo przyszła i łatwo odeszła… Minęło grubo ponad dwa tygodnie i… na Facebooku pojawiła się informacja, że żyrafka znalazła się i jest do odebrania. Jak to możliwe, że ten ktoś, kto napisał tą informację, nie mając żadnych danych, numeru telefonu, dosłownie niczego, znalazł „ścieżkę” do nas? Komu by się chciało w dzisiejszych czasach przejmować czymś takim? Poszliśmy ją odebrać. Miły człowiek pracujący w tym nietypowym jak na polskie warunki lokalu powiedział, że nie lubi Facebooka, ale zrobił wyjątek i puścił informację do wszystkich osób, które na swoim profilu zdeklarowały, że lubią Mamy Cafe. Pozdrawiamy go i zachęcamy rodziców do odwiedzania tego miejsca. Znakomita szarlotka na ciepło z lodami a do tego wspaniała herbatka Richmont sprawiły, że czas zatrzymał się w miejscu. Takie chwile są bezcenne! 

sobota, 2 czerwca 2012

Księżyc

Właśnie skończyłem oglądać film o intrygującym tytule: Pęknięty księżyc. Pokazuje on fragmentaryczny ale realistyczny  wycinek życia współczesnych nomadów w Zachodnich Himalajach na styku Indii i Chin. W regionie tym mieszkańcom dają się we znaki postępujące zmiany klimatyczne. Miejscowa ludność to koczownicy od wieków trudniący się pasterstwem. Coraz większe problemy ze znalezieniem trawy do wypasu bydła, coraz częstsze choroby, narastająca u młodych frustracja...  Konieczny jest wybór: zostać i zmagać się z coraz trudniejszą i nieprzyjazną rzeczywistością czy też zaryzykować wyjazd do miasta. To ostatnie jawi się, jako coś lepszego i ciągnie niczym magnes. Jednak czy naprawdę miasto czeka na napływających szerokim strumieniem poszukiwaczy lepszej rzeczywistości? Aż 80 procent już porzuciło tradycyjny styl życia. Będąc w Mongolii widziałem na własne oczy zachodzące zmiany. Szokują one turystę, ale czy tak naprawdę powinny? Każdy ma prawo do lepszego życia, jednak ceną tego jest zagubienie po drodze czegoś, co nie jest możliwe do przełożenia na jakiekolwiek pieniądze. Ginie tradycja tak skrzętnie pielęgnowana od zarania dziejów. Niewzruszona pozostaje jedynie przyroda, choć jak  ze smutkiem przyznał główny bohater filmu: "Zmienił się nawet kolor gór. Zawsze płynęła tu woda. W poszukiwaniu pastwisk trzeba chodzić coraz dalej. Dzieje się coś złego".