Łączna liczba wyświetleń

ABC Karola Wojtyły



Wstęp.
Natrafiłem przez przypadek na bardzo ciekawą książkę. Leżała zakurzona na księgarskiej półce. 10 zł za kazania ks. Karola Wojtyły, wygłoszone w latach 1962-1978 to jak dla mnie prawdziwy biały kruk. Myśli tam zawarte inspirują do myślenia, a ich treść jest wciąż aktualna. Pomyślałem, że znowu zrobię coś na kształt abecadła. Okazało się, że kopalnia myśli zawarta w tej publikacji jest w stanie bez problemu zapełnić ramy alfabetu. Zapraszam więc do poczytania, pomyślenia, może do popolemizowania. Teksty nie zawsze są przystępne, ale na pewno zawierają potężny ładunek czegoś, nad czym warto się zatrzymać.

Myślę, że Karol Wojtyła cieszyłby się nie z kolejnego pomnika ale z tego, że czyta się jego teksty…

A jak antyewangelia.
Obok Ewangelii, naprzeciw Ewangelii jest druga siła, którą nazwałbym antyewangelią. Wskażę na dwa charakterystyczne jej elementy: w tej antyewangelii stale powtarza się teza o prymacie materii- tego, co materialne, co doczesne, co ekonomiczne.-Prymat. Człowiek jest temu podporządkowany. Musi być temu podporządkowany. To kieruje wszystkim. Kieruje dziejami człowieka i dziejami ludzkości. Kieruje bezwzględnie. To jest jeden element. I drugi element tej antyewangelii: to jest teza o wolności jako celu. Wolność jest celem sama dla siebie. Ewangelia mówi: wolność jest dla miłości; dlatego jesteś wolny, dlatego masz wolną wolę, ażebyś mógł dobrze czynić. Czyli-dla miłości. Antyewangelia mówi: wolność jest celem dla siebie. I w ten sposób przekreśla miłość, możliwość miłości w życiu ludzkim, w obcowaniu człowieka. Bo jakże wolność, jakże wolność niczym nieograniczona, jeżeli o wszystkim w człowieku decyduje materia, doczesność, ekonomia- bez reszty! Jeżeli człowiek jest pod panowaniem środków, jakżesz on sam będzie celem? Jakże celem będzie jego wolność? W świecie antyewangelii nie ma miejsce na przebaczenie. Nie ma miejsca na przypowieść o synu marnotrawnym. Bo w świecie antyewangelii nie ma Ojca. Nie myślmy o Ewangelii jako o abstrakcyjnej sile i o antyewangelii też nie myślmy jako o abstrakcyjnej sile. Ona jest jakoś w nas, w każdym z nas- wciąż się z nią zmagamy.

B jak bunt
Drugim zjawiskiem (po frustracji), które się bardzo często notuje na konto dzisiejszego pokolenia to jest zjawisko buntu. To jest coś innego niż frustracja. Bunt. Sprzeciw. Jest w buncie nawet coś pozytywnego, coś zdrowego, byleby ten bunt był walką o prawdziwe wartości. Przede wszystkim o prawdziwe, a następnie o wartości. Byleby nie był to bunt bezprzedmiotowy, bunt egoistyczny. Jeżeli przyjąć taki bunt przedmiotowy, bunt, który jest walką o prawdziwe wartości, wówczas w takim buncie i sprzeciwie można się spotkać z Chrystusem. Ten bunt wyrasta w nas na podłożu jakiegoś poczucia beznadziejności życia, bezcelowości życia, płycizny życia- i tutaj nieraz mówi się tak, daje się taką diagnozę i zarazem receptę: ten bunt, a także poczucie beznadziejności życia można zniwelować, czy też rozładować przez pracę.

C jak cierpienie
Dziś po południu usłyszałem takie zdanie, na które się zupełnie zgadzam: "O tym nie można nic wiedzieć, jeżeli się tego nie przeżywa; myśli się o tym wówczas, jak ślepy o kolorach". Ślepy o kolorach... Nikt nie wie o cierpieniu poza cierpiącym. Ale jest fakt, że bardzo często od tych cierpiących człowiek wraca zbudowany- to jest fakt. I sam nie dowierzałem, ale sprawdzam to bardzo często. I dlatego twierdzę, że cierpienie jest pozytywem. Jest bardzo trudnym pozytywem. Jeszcze jedno: jest pozytywem z pozycji Chrystusa i z naszej pozycji przy Chrystusie. Bo my mamy spojrzenie na cierpienie zawsze od zewnątrz. Od zewnątrz. Od strony jego zewnętrznego wyglądu czy wyrazu. A poza tym zewnętrznym wyglądem czy wyrazem cierpienia jest jakiś jego wyraz wewnętrzny, jest jakaś tajemnica, która się dzieje w ludziach. I mógłbym w tej chwili przypomnieć wizytę u Waszego kolegi, no, chyba już w tej chwili starszego, nie rówieśnika, który jest już całkowicie przykuty do łóżka cierpienia- całkowicie, bezpowrotnie. A wchodząc do pokoju, widzi się uśmiechniętą twarz i to nie jakimś grymasem, ale-no- naprawdę promieniejącą ludzkim uśmiechem. To też nie da się zrozumieć, biorąc pod uwagę wygląd zewnętrzny tego człowieka, który nie może już w tej chwili własnymi palcami przewrócić kartek książki. Tak daleko posunął się ten stan schorzenia organizmu. Tego nie można zrozumieć od tej strony. To jest tajemnica. Ta tajemnica jest nie do rozszyfrowania. Kiedy się z nią spotykamy, spotykamy się z Chrystusem. Dlatego cierpienie jest też jakimś pozytywem życia ludzkiego.

D jak dusza
"W cierpliwości waszej posiądziecie dusze wasze". Moi Drodzy, i o to chodzi. "Posiądziecie dusze wasze". Czy ja posiadam duszę moją? To już piąty dzień rekolekcji, coś o tym powinieneś wiedzieć.- Czy ja posiadam duszę moją? - Czy w ogóle coś o niej wiem?- Czy nad nią panuję? Czy nią kieruję? Czy nią kieruję na tyle, żeby między mną a Bogiem było to: ja i Ty? Bardzo sobie wszyscy tego życzymy tu obecni, ażebyśmy posiedli dusze nasze. Żeby to nie był tylko chaos, który nas tylko nuży i zostawia poczucie bezsensu życia, gonitwy, przypadkowości. - ta nasza dusza, żeby to tylko nie był chaos i nieład, który nas truje od wewnątrz. I chociaż robimy dobrą minę do złej gry- gra jest zła!!!- Gdzie ci to powiedziano: "Posiądziesz duszę swoją?" Chrystus tylko mówił. Ja bym to zamienił na główną modlitwę tych rekolekcji: Chryste, który powiedziałeś właśnie tak: "W cierpliwości waszej posiądziecie dusze wasze"- pomóż nam to wypełnić. Pomóż nam posiąść dusze nasze. Pomóż nam posiąść je w cierpliwości. Posiąść, a nie zgubić! -Nie zgubić!

E jak Ewangelia
Żadne dzieło literackie: ani Homer, ani Szekspir, ani nikt z największych klasyków literatury nie wywołał tylu konfliktów, wokół żadnego dzieł literackiego nie stworzyła się taka atmosfera napięcia, walki, powątpiewań i przekonań, jak wokół Ewangelii. [...] To jest zdumiewająca mowa. Dlatego, moi Drodzy, Ewangelii nie można przeczytać. Może myślicie, że chcę powiedzieć: Ewangelię trzeba przeżyć? -Mało.-Mało. W Ewangelii trzeba się spotkać! Trzeba się spotkać! Każde inne podejście, każde inne studium-choćby nie wiadomo jak precyzyjne, jak bardzo egzegetyczne, jak bardzo naukowe-jeżeli do tego nie prowadzi, mija się z celem. W Ewangelii trzeba się spotkać! -Spotkać-z kim? A Właśnie! Wczoraj powiedzieliśmy, że Bóg jest kimś. To jest właśnie ten ktoś w Ewangelii. W Ewangelii trzeba się spotkać z Nim. To jest zupełna nowość. [...] Ewangelia jest mową Boga do człowieka. I nie tylko przemówieniem. Nie jest przemówieniem. Nie jest retoryką. Nie jest mową rzuconą w próżnię, nie jest kazaniem. Jest mową wnętrza, jest taką mową, która czeka na odpowiedź. Na odpowiedź każdego człowieka. Ewangelia nie jest do przeczytania. Ewangelia jest do odpowiedzenia. Przyjąć ją to znaczy odpowiedzieć. Czym odpowiedzieć? Odpowiedzieć wyborem. Bo w Ewangelii jest propozycja, propozycja Boga pod adresem człowieka. Pod adresem każdego z nas, pod adresem każdego człowieka. Na propozycję trzeba odpowiedzieć. Wybrać Go.

F jak frustracja
Bardzo często dzisiaj się mówi-zwłaszcza w psychologii- o niebezpieczeństwie tzw. frustracji [...] Jest dążenie niezaspokojone, dążenie, które nie dotarło do swojego celu i dlatego jest w człowieku zawód, który łamie całą jego osobowość. Może nie od razu całą, może tylko jakąś jej część, jakiś aspekt- ale łamie, niszczy. Otóż niebezpieczeństwo frustracji zachodzi wszędzie tam w człowieku, gdzie nie ma jakiegoś systemu odniesienia, jakiegoś systemu wartości nadrzędnego, który by tę frustrację uniemożliwił. Ale trzeba przyznać, że człowiekowi każdemu, człowiekowi współczesnemu grozi to niebezpieczeństwo, grozi, w miarę jak człowiek pozbawia się, względnie jak zostaje pozbawiony tego nadrzędnego systemu wartości, tego dalszego systemu odniesienia dla swoich dążeń, dla swojego umysłu, a zwłaszcza dla swojej woli i serca- i wtedy grozi mu niebezpieczeństwo zawiśnięcia w próżni. A wraz z tym jakiegoś wewnętrznego złamania, zwichnięcia osobowości. To niebezpieczeństwo idzie czasem ogromnie daleko, idzie czasem aż do występku i zbrodni, aż do jakiejś choroby społecznej. [...] 

G jak grzech
Najczęściej tak myślimy, że grzech równa się ten jeden moment. Moment. Czyn jako moment. Tymczasem to nie jest tak. To jest zawsze jakiś proces przed. Grzech się nie dzieje tak znienacka. On powoli narasta. Znienacka nas nie zaskakuje. Jakoś jest przygotowany. Z zewnątrz- i powiemy z wewnątrz. To okoliczności go stwarzają- taka jest mentalność, tak się na ogół myśli, tak się na ogół mówi, tak się na ogół czyta i pisze, że z zewnątrz! Nie! Nie! Nie czyńmy go siłą anonimową. Bo wtedy sami siebie przekreślamy. On jest siłą konkretną. Określoną. Zaczyna się w kimś, w kimś z nas- we mnie! Tak stawiajmy sprawę. I jest jakimś procesem. (...) Bardzo często dzieje się tak, że grzech pcha. Pcha człowieka. Pcha do następnego. Grzech rodzi grzech. Są takie grzechy, które nie popchną dalej. A są takie, które popchną. Człowiek czuje się nagle we władaniu jakiejś siły, którą sam wyzwolił. I tak się tworzą w nas recydywy, tak się tworzą w nas nałogi...


H jak humanizm
Chrześcijaństwo jest nie tylko religią, jest także humanizmem. (...) Człowiek to znaczy bardzo wiele. Dzisiaj może w naszym myśleniu o człowieku decyduje ilość; ilość: mówimy o krajach, kontynentach, o ludzkości i wyrażamy to wszystko przy pomocy cyfr. A więc: tysiące, miliony, miliardy. I ta ilość, ten ilościowy sposób widzenia człowieka poniekąd nam przysłania istotę rzeczy. I tutaj w tym miejscu Ewangelia, chrześcijaństwo, stanowi ciągłe sprowadzanie do istoty rzeczy. Bo jest prawdą, że wśród tych tysięcy, milionów, miliardów zawsze ostatecznie jest człowiek. A nawet jeszcze dokładniej: jest moje konkretne, ludzkie "ja"- jedno i niepowtarzalne. Chrześcijaństwo, Ewangelia stanowi, zawsze stanowiła i będzie stanowić w myśleniu o człowieku sprowadzanie od ilości do osoby: do osoby.

I jak ideał
... a miłość ma różne wymiary i różne są jej kręgi, w których się potwierdza ta wielka prawda, że właśnie ona porusza i tworzy, a jej przeciwieństwo hamuje i niszczy. Ta wielka prawda, którą także w swoim czasie głosił Dante, jest niczym innym, jak tylko przeniesieniem do różnych epok i do różnych kręgów życia ludzkiego ewangelicznej zasady miłości, przykazania miłości. Zaprawdę, stoi ona w centrum życia ludzkiego. I trzeba, ażebyśmy sobie to wielkie przykazanie przyswoili gruntownie. Okres młodości zwłaszcza po temu stwarza szczególne warunki, a także i szczególne zobowiązania. Trzeba, żeby to przykazanie bardzo głęboko weszło w naszą młodość, żeby ukształtowało nasze przekonania; żeby nadało kierunek naszym poczynaniom i zamierzeniom. Trzeba, bo życie potem będzie sprawdzać i w życiu zobaczymy, przekonamy się, co nam zostało z tego przykazania miłości, które młode dusze i serca chłoną- powinny chłonąć- jako prawdę oczywistą, jako ideał nieporównywalny, jako zasadę, wedle której po prostu warto żyć, a bez której życie ludzkie, w różnych wymiarach, traci wartość.

J jak ja
Rekolekcje już niedługo, więc idealnie pasują tu słowa Karola Wojtyły na ten specjalny czas. Rekolekcje są po to, moi Drodzy, ażeby przyjrzeć się obrazowi Boga w sobie. Jaki obraz Boga ja noszę w mojej myśli, w mojej duszy- obraz Boga? Zobaczymy, że to słowo ma wiele znaczeń. Rekolekcje są po to, ażeby się przyjrzeć swojemu ja, ażeby się przyjrzeć pod kątem jego ważności bezwzględnej, a także, ażeby się przyjrzeć obrazowi Boga w mojej myśli, w mojej duszy: jaki jest ten obraz Boga we mnie? (...) Może ten obraz Boga jest bardzo ubogi, może jest on mglisty, może jest jakiś porwany, bo nie ma konsekwencji w twoim szukaniu Boga. W twoim poznawaniu Boga jest jakaś fragmentaryczność, jakaś powierzchowność, brak dogłębności, brak życia wewnętrznego, kontaktowania wewnętrznego. A więc rekolekcje są po to, ażeby się także wewnętrznie poderwać. Ale to jest, moi Drodzy, równocześnie szukanie, szukanie swojego ja w tym, co stanowi jego najistotniejszą wartość, co jest w nim bezwzględnie ważne.

K jak kalkulacje
Człowieczeństwo wyraża się w moralności. Człowieczeństwo wyraża się w sumieniu, przez sumienie. Dlatego trzeba pracować nad sumieniem. Może powiecie tak: No dobrze, ja będę pracował nad sumieniem i będę miał sumienie zdrowe i subtelne, a obok mnie będzie brutal, który ma szerokie sumienie. I ten zawsze wypłynie. To jest niewątpliwie jakaś kalkulacja. Tylko że ta kalkulacja nie uwzględnia rzeczy najistotniejszej: wartości samego człowieczeństwa. I jakkolwiek ta kalkulacja jest czasem bardzo trudna dla nas do przebrnięcia, to jednak starajmy się przejść poprzez nią. Bo walka o człowieczeństwo, walka, którą każdy człowiek toczy o człowieczeństwo, każdy chrześcijanin zwłaszcza, jest najwyższą walką! Pierwszorzędną walką. I nawet warto w tej walce przegrywać- dla zwycięstwa.

Ł jak łaska
A więc najważniejsze jest, ażeby umieć wyzwalać w sobie energię Łaski. I temu służy w dużej mierze życie sakramentalne. Temu służy spowiedź. Wyzwalać w sobie energię Łaski. I temu, ażeby wyzwalać w sobie energię Łaski, służy też, moi Drodzy, stale, modlitwa. To jest sposób najprostszy, najzwyczajniejszy. Ażeby-jeszcze raz powtórzę-wyzwalać w sobie energię Łaski, te które prowadzą do przezwyciężenia grzechu, energii grzechu.










M jak modlitwa
Każdy umie się modlić. Słowa modlitwy są proste, a reszta dzieje się sama. Naprawdę!  (...) Człowiek się doskonale modli, kiedy się na przykład znajdzie na połoninach albo na jeziorze. I wczuwa się w przyrodę. Przyroda mówi za niego czy też raczej mówi do niego.
Przyjmij mnie, weź mnie na nowo, bom może gdzieś zabłądził, zagubił, bo może gdzieś kluczę i chodzę bokami, przyjmij mnie. Weź mnie na nowo i prowadź! Mówcie z nim bardzo szczerze, bardzo przekonująco, bardzo stanowczo. Nie lękajcie się w tej rozmowie z Nim, kiedy w Was będzie prawda o Was. On się tej prawdy nie lęka. Żadna prawda o człowieku nie jest dla Niego groźna. W każdą prawdę o człowieku może On wnieść swoją prawdę, swoje dobro. W każdą prawdę o człowieku może On wnieść swoją miłość. Wobec tej potęgi wszystko jest słabe.






N jak niesprawiedliwość
Bo czyż nie jest niesprawiedliwością względem Boga,  jeżeli na Jego miłość-to ludzkie ja odpowiada obojętnością? I dlatego Chrystus jest potrzebny. Jest potrzebny Chrystus na krzyżu. Jest potrzebny dla równowagi, dla równowagi sił, dla równowagi stosunków. Jest coś wspaniałego zarazem i coś przerażającego w tej mowie Boga, w tej Ewangelii, w tym otwarciu się, objawieniu i oddaniu się Boskiego ja względem człowieka. Jest coś wspaniałego i coś przerażającego zarazem, zwłaszcza, jeżeli się weźmie pod uwagę, jak bełkotliwa bywa odpowiedź człowieka, jak bardzo często człowiek stosuje metodę uniku. , nie odpowiada Bogu- nie chce słyszeć, nie chce słyszeć! Nie mów do mnie! I dlatego potrzebny jest Chrystus na tej pozycji. To jest jego pozycja, pozycja krzyża- to jest Jego pozycja-raz na zawsze! I dobrześmy to wyczuli w chrześcijaństwie, w Kościele- w chrześcijaństwie, które jest religią wyboru- dobrześmy to wyczuli, że musimy Go na tej pozycji utrwalić.



O jak osoba
... I tym ludzkim pozytywem, najważniejszym, najbardziej podstawowym, jest osoba ludzka. Osoba. Moja własna osoba. I każda ludzka osoba. Moja własna osoba, to jest ten największy pozytyw, który mam. Ale: "Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł? (Mt 16,25)- Właśnie. Kiedy mowa o duszy, to mowa o osobie. Pan Jezus zestawia i przeciwstawia. To jest ten największy pozytyw, który mam, i najbardziej mój. Samochody, telewizory, wszystkie urządzenia, wszystkie środki, to jest poza mną. A to jestem ja! Ten największy pozytyw, który mam i którym muszę dobrze zagospodarować. Przede wszystkim tutaj właśnie rodzi się problem odpowiedzialności.  



P jak pokusa
Pokusa działa z zewnątrz, ale pokusa działa także z wewnątrz. We mnie. I ma swoich sprzymierzeńców. Takim sprzymierzeńcem pokusy we mnie jest ta ogromna jakaś powierzchowność i lekkomyślność- to, że ja spraw moralnych nie biorę na serio. Nie przypuszczam, że to się może stać. Że to się może stać we mnie i ze mną. A inaczej mówiąc, to znaczy: nieliczenie się z Panem Bogiem. Właśnie w ten sposób narasta grzech. To jest klimat, który bardzo sprzyja pokusie. I nagle- w momencie może mało oczekiwanym, w momencie niedostrzeżonym- przeszło się jakąś granicę. Wyczerpały się jakieś zasoby: powściągliwości, wstydu- bo ja wiem czego jeszcze? Jakieś zasoby, które są w nas, jakaś odporność na zło- stało się! I teraz zaczyna się proces po! Ten proces po wygląda tak, że można się cofnąć, jakoś odskoczyć do tego momentu, który był przed. Ale bardzo często tak się nie dzieje.

R jak rodzina
Ale kiedy mówię miłość, mam na myśli miłość rodzinną. Rodzina. Rodzina to nie jest instytucja. Wyrażenie za słabe. Za bardzo formalistyczne. (...) To jest środowisko, w którym kształtuje się człowiek. Kształtuje się we wszystkich kierunkach. Nie tylko od rodziców, ku dzieciom- kształtuje się także w kierunku odwrotnym: od dzieci ku rodzicom. Rodzice wtedy są dobrymi wychowawcami, jeżeli umieją być wychowywani. Jeżeli umieją się wychowywać. Otóż jest wielki pozytyw- rodzina. Wielki. Elementarny pozytyw życia ludzkiego. Dziś jesteśmy świadkami jakiegoś kryzysu. Ten kryzys, który w tej chwili trudno zanalizować, polega między innymi na tym, że młodzi patrzą na rodzinę, swoich rodziców bez przekonania. Szukają innego modelu (...)

S jak sumienie

  (...) Sumienie może być prawdziwe i może być błędne. Może być sumienie skrupulatne, które przesadza w dostrzeganiu zła, wszędzie zło widzi, wszędzie zło wietrzy; i sumienie szerokie, które się  nie przejmuje naprawdę groźnym złem. Sumienie wąskie i sumienie szerokie. Olbrzymim skarbem jest sumienie zdrowe, precyzyjne, które ocenia wartość moralną naszych czynów akuratnie. I nad urobieniem takiego sumienia trzeba wciąż pracować. Ale trzeba, żeby to sumienie zdrowe było ponadto także jeszcze delikatne, wyczulone. Bo czasem może ono być zdrowe, ale jest trochę prymitywne. Chwyta sytuacje przeciętne i trafnie ocenia, ale nie wznosi się do jakichś sytuacji głębszych, nie rozeznaje tego, co głębiej angażuje człowieka pod względem moralnym. Trzeba bardzo pracować nad swoim sumieniem. Bo to jest instrument subtelny i jeżeli się tego instrumentu wciąż jakoś nie stroi w sobie, to można go albo rozstroić, albo też napiąć do przesady. Trzeba bardzo pracować nad swoim sumieniem. 

T jak trudność
 
W stosunku do Boga, który jest Stwórcą, najbardziej nam może zawadza jedno: to, że jest niewidzialny. Niewidzialny!Gdyby był przedmiotem bezpośredniego doświadczenia! Ale bardzo łatwo przychodzimy do wniosku-bardzo łatwo-że gdyby był przedmiotem bezpośredniego doświadczenia, gdyby był widzialny, nie byłby Bogiem. Bóg nie może być widzialny. Widzialna jest materia. Widzialne jest ciało. A wiadomo, że ono nie jest Bogiem. Nie jest Bogiem. Ono niszczeje, ono umiera, ono się zmienia, ono ginie, ono jest poddane czasowi. Bóg to jest wieczność! Stoi poza pojęcia: początek, koniec, są poza Bogiem. Nie odnoszą się do Niego. One się weryfikują w świecie, w stworzeniach: we mnie- początek i kres. We mnie.







U jak uczestnictwo

Jeżeli się człowiek nauczy we Mszy św., nie tylko być na niej, być na niej gdzieś tam pod chórem-być, żeby odstać i pójść; ewentualnie jeszcze posłuchać, co ten ksiądz mówi-ale uczestniczyć. Uczestniczyć. Otóż, zapewniam Was, że jeżeli to ktokolwiek z nas czyni, stara się uczestniczyć, to Msza św. stopniowo wypełnia człowieka po brzegi. Po brzegi-modlitwą. I taki człowiek ma już usta zamknięte. Nigdy nie powie: ja się nie umiem modlić. Nigdy nie powie: modlitwa to jest nudne zajęcie. - Jest wypełniony modlitwą Chrystusa. I to co on tam mówi, jak on tam mówi, jak przeżywa, jak odczuwa, to wszystko schodzi na drugi plan wobec faktu, że jest wypełniony modlitwą Chrystusa. I nie wiem, jak bardzo powinienem Was prosić o to, żebyście się uczyli uczestniczyć we Mszy. Nie tylko być na niej. - uczestniczyć. Uczestniczyć myślą, sercem, wolą, grzechem- grzechem też- bo się przecież na początku Mszy św. mówi ,, Confiteor", ,,Confiteor"- to też jest jakieś ,, Tobie samemu zgrzeszyłem". I mieć w tym dużo wytrwałości, cierpliwości- pamiętajmy o tym, to jest może z młodością trochę w konflikcie, ale pamiętajmy, co powiedział Pan Jezus: ,, W cierpliwości waszej posiądziecie dusze wasze".(Łk 21,19)



W jak wzór
Chrystus ma prawdziwie ludzkie życie, z wszystkimi jego elementami. On-Wzór życia ludzkiego-Wzór.
Wzór, to znaczy ktoś, kto rozwiązuje problem życia ludzkiego, nie tylko gdy chodzi o najgłębszy sens, ale również gdy chodzi o ten codzienny, zwyczajny wątek, realny wątek życia. Bo bardzo często powstaje w nas takie proste, elementarne pytanie: Co zrobić z tym życiem, które ja mam? Otóż na to pytanie znajdujemy w Ewangelii odpowiedź, znajdujemy ją patrząc na Chrystusa.  […] Jest to jakiś wzór uniwersalny, dlatego uniwersalny, że każdy człowiek może się wstawić na Jego miejsce i próbować swoje życie rozwiązać tak jak On rozwiązuje swoje ludzkie życie.
 



Z jak zadanie
Zadanie praktyczne. Jeżeli wierzycie w to, co mówię, to trzeba odtąd myśleć na jeden temat: jak przykazanie miłości uczynić konkretną treścią swojego życia.
 

2 komentarze:

  1. Dzięki wielkie za wyselekcjonowanie! Inspirujące!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się z tego wpisu- czyli ktoś tu zagląda:) Pozdrowienia

      Usuń