Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 17 kwietnia 2011

O „Non Fiction”, czyli epizody rozczochrane

O „Non Fiction”, czyli epizody rozczochrane

Książka: Kapuściński non-fiction. Domosławski Artur

Epizod 1. Do dziś zastanawiam się, dlaczego uległem takiemu zdenerwowaniu słysząc od innego bibliofila, że niebawem ukaże się „Non Fiction”.

Nikt nie lubi, gdy ktoś burzy mu czyjś, być może częściowo wyimaginowany, obraz.

Epizod 2. W krakowskiej księgarni Matras natknąłem się na Bronisława Cieślaka wraz z córką, która mocno naciskała na zakup „Non Fiction”. Słynny nie tylko z roli porucznika Borewicza ojciec oznajmił swej córce głębokim głosem, iż „wszystko wie o tej książce”. Nie kupiwszy skazanej na zostanie bestsellerem pozycji zniknęli w tłumie ludzi, mających głowy zaprzątnięte czymś innym niż awantura wokół osoby Ryszarda Kapuścińskiego.
Zawsze byli, są i będą ludzie, którzy są dysponentami niewzruszonych prawd (nie mam na myśli telewizyjnego bohatera filmu „07 zgłoś się”, którym posłużyłem się w tym epizodzie)

Epizod 3. Krążąc po Addis Abebie spotykam staruszka, z którym podejmuję temat ich byłego, kontrowersyjnego władcy. Jak się okazuje, Hajle Selasje jest postacią kontrowersyjną, ale tylko dla mnie. Mój rozmówca mówi o nim dobrze, jakby obawiając się, że może przysporzyć problemów nie tylko sobie, ale i pamięci Cesarza. Być może jest głęboko przekonany o tym, o czym mówi, lecz nie sposób tego zweryfikować.

Dzięki podróżom zmieniamy perspektywę patrzenia i oceniania rzeczywistości. Świat ukształtowany w naszym umyśle przez media jest z gruntu rzeczy zniekształcony. To, czy chcemy bezkrytycznie przyjmować taką jego wizję, zależy od nas samych.

Epizod 4. Pałac, w którym niepodzielnie rządził Hajle Selasje jest otoczony bardzo wysokim ogrodzeniem i gęstą roślinnością. Mimo szczerych chęci nie można zbyt wiele zobaczyć. W umyśle tworzę hologram Cesarza, obok którego stoi ulubiony piesek. Pomaga mi to lepiej poczuć atmosferę tego miejsca. Pisząc to, widzę fasadę pałacu, na tle której rysują się postać ludzka i zwierzęca. Wokół sprzedawcy trzciny cukrowej, żebracy i roześmiana młodzież. Rzeczywistość miesza się z projekcją umysłu…

Postrzeganie tego samego przedmiotu, nie mówiąc o czymś o wiele bardziej skomplikowanym, jak zdarzenie lub splot zdarzeń, jest zupełnie inne z perspektywy każdej osoby, która podejmie taką próbę. Inna jest więc waga tego samego zdarzenia (przystawienie pistoletu do głowy Ryszarda Kapuścińskiego w Kongo, jego towarzyszowi podróży mogło się początkowo wydawać niezbyt groźnym incydentem. Pierwsza ocena tego zdarzenia była dla naszego reportera bardzo niekorzystna. Jego kompan przypisał mu wyolbrzymianie faktów, koloryzowanie, skąd droga do słowa „kłamstwo” jest już bardzo krótka). Perspektywa czasu, a wraz z nią większe doświadczenia, więcej do stracenia, większy krytycyzm sprawiają, że inaczej wspominamy coś, co kiedyś było oczywiste, a dziś już takim nie jest…

Epizod 5. Wracam pamięcią do spotkań ze znanymi postaciami. W trakcie każdego z nich znika śmiałość, w jej miejsce pojawia się blokada. Gdy jest już po wszystkim wyrzucam sobie, że nie zapytałem o tak ważną dla mnie rzecz…

W obliczu spotkania z ważną dla nas osobą czy zdarzeniem, czasem trudno jest zachować spokój i obiektywizm, nie mówiąc o tym, że można „stracić głowę”.

Epizod 6. W dobie kryzysu autorytetów Ryszard Kapuściński był dla mnie kimś bardzo ważnym. Utożsamiałem się z nim i jego stylem bycia. Sam nie wiem, czy gdy w czasie podróży rozmawiam w barze ze sprzedawcą skarpet, to jest to coś, co podpatrzyłem u Mistrza, czy też taki po prostu jestem? 
O tym, że Ryszard Kapuściński znalazł się „na świeczniku” zdecydowała niemożliwa do określenia liczba czynników, z których najważniejszym była, według mnie, jego tytaniczna praca i bezgraniczne poświęcenie siebie i swej rodziny wyznaczonej drodze. Nie mogło się to obyć bez konsekwencji, których cenę poznało wiele osób z najbliższego otoczenia pisarza. Artur Domosławski niemal zaginął w tym opisie, jednak i on wykonał tytaniczną, dla wielu kontrowersyjną pracę. Wielu nie zdaje sobie sprawy z ogromu wysiłku, jaki włożył on w dotarcie do ludzi i miejsc usytuowanych niekoniecznie w przyjaznych zakątkach naszego globu. Czy to, że otrzymał on tytuł Dziennikarza Roku 2010 jest czymś kontrowersyjnym? Ja jestem mu wdzięczny, że podjął się próby wytłumaczenia pojęć, które w naszym kraju budzą emocje i często są używane do słownej szermierki, mimo że „szermierz” nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, ile ta broń może wyrządzić dobra, a ile zła.

Częstochowskie rymy

Czasem nie wiadomo jak ująć zwykłe zdarzenia, które pojawiają się w naszym życiu i mimo swej normalności poruszają czułą strunę. Będąc uczniem technikum czytywałem Brulion. Zainspirowała mnie dziwna forma, z którą tam właśnie po raz pierwszy się spotkałem. Zdarzenie z życia (utkwił mi wypadek w tramwaju- makabryczny) zostało przedstawione nie, jako sucha nota informacyjna, ale jako wiersz. Po kilkunastu latach po prostu wyjąłem ołówek i zapisałem kilka zdarzeń…


6. Mama mego ucznia wracając do domu, była świadkiem makabrycznego wypadku. Zdesperowany człowiek skoczył z mostu "na głowę" pod nadjeżdżający tramwaj. Zdarzenie to opisałem z perspektywy owego desperata, tramwajarza i dziecka, które widziało to zdarzenie z okna samochodu... Samobójstwo Tak! Zrobię to!
Tak! Mam rozwiązanie!
Ból poza mną na zawsze zostanie.
Ten problem nie mój będzie
Nikt już nie zakpi, nikt nie zbędzie.
Tak! Zrobię to!
Będzie to spektakularne!
Ale czy warto? To pytanie elementarne...
Ciało i umysł trawią dreszcze
Daj sobie szansę, pomyśl jeszcze.
Tak! Zrobię to!
Nie ma wyjścia, a raczej jest...
Sam na sam ze śmiercią, co za test!
W imię Ojca, Syna, Ducha Świętego
Zachowaj od potępienia sługę nędznego...
Co za dzień!
Jazda tramwajem - nie łatwa sprawa
Każdy myśli, że to zabawa.
Nerwowy styl wszystkich spowija
A tramwajarzy też nie omija.
Co za dzień!
Ja mu proszę, przepraszam, dziękuję,
A ten co? Język mi pokazuje!
Proszę pana-złodziej w tramwaju grasuje,
Proszę pana-ta pani powietrze w tramwaju psuje.
Co za dzień!
Na szczęście to ostatnie "kółeczko"
Po nim dom, żona, ciepłe łóżeczko.
Hej...! To nie basen, to szyny tramwajoweee...
Na nic to. Już oddał skok z mostu na głowę.
Można zwariować!
Drogę przez dzień znów trzeba torować.
Dzieci do przedszkola, ja do domu, prać i szorować.
Nikt tej pracy nie docenia,
Nosem kręci, ma za lenia.
Można zwariować!
Znów przez miasto się przedzierać
Przyśpieszać, zwalniać, hamować, napierać...
Kurtki, buty, fotelik, pasy
Czy kiedyś znów pojedziemy na wczasy?
Można zwariować!
Do domu niewiele drogi zostało
Tramwaj, karetka, krew... Oj! Coś się stało!
"Mamo- dlaczego ten pan tak bez głowy leży"?
Kłamstwo? Prawda? Co powiedzieć? W co uwierzy?
Życie to nie bajka...


5. Wracając do domu zobaczyłem sąsiadujące z sobą dwa bilbordy o jakże innym przesłaniu... 11.12.2009

Bilbord
Czy konsumpcja to znak naszych czasów?
Przybywa biednych, nie ubywa "asów".
Każdy troskliwie sobą zajęty
Do kontaktu z innym trzeba zachęty.
Oto bilbord - Mukowiscydoza
Zamiast wstrząsać, działa jak narkoza.
Obok niego kobieta półnaga
"Kup bieliznę, która pożądanie wzmaga".
Jednego cieszy kanapka zrobiona przez żonę
Drugi ma myśli przez plazmę rozpalone.
Gromadzimy dobra i nie spostrzegamy ,
Że zamiast ku szczęściu, od niego się oddalamy.
Jeśli tak pędzić dalej będziemy,
Pędem tym z ziemi naszej zejdziemy.
4. Jest jeszcze zmrok. Przed sklepem mięsnym stoi długa kolejka ze zniecierpliwieniem zaglądając przez szyby. Z ubojni zwierząt, która jest obok mają lada chwila dojechać „przedmioty pożądania”

Kolejka Godzina 6.50 a przed sklepem gawiedź stoi.
Poranny zakup ich żołądki zaspokoi.
W lekkim podnieceniu z nogi na nogę przestępują
I co lepszego kąska dla siebie wypatrują.
Głowy z myślami krążącymi niespokojnie,
Oczy widzące produkt, plecy zaś ubojnię.
Właśnie rolnik przywiózł wystraszone zwierzę,
Które swe ciało wnet złoży w ofierze.
Czy to znaczą słowa: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”?
Mięso przecież jest z ciała wyrwaną raną.
Czy ktoś z Was ma jakiekolwiek wyrzuty sumienia,
Czy skrzętnie je ukrył do umysłów cienia?

3. Pełnia bardzo ostrej zimy. Jak zwykle na moim osiedlu pojawiają się psy, które zostały wyrzucone na pastwę losu, lub przybiegły z łańcuchami na szyjach z okolicznych wiosek. Kiedyś dokarmiałem dwójkę takich wyrzutków: mały, kudłaty kundelek z przetrąconą łapką i wychudły jamnik. Ich zmagania z każdym dniem można zrównać z katuszami, które cierpieli pierwsi zdobywcy bieguna południowego.

psiaki
Co to za zagadka? Pojawiają się i znikają…
Na dobry gest czekają, lecz domu swego nie mają?
Małe i duże, ufne i wystraszone,
przez „istotę wyższą” niegdyś oswojone.
Płyną lata, było ich tu wiele
lecz te dwa… „przyjaciele nad przyjaciele”.
Po dniach ciepłych zima przyszła sroga.
Bez domu został długi, chudy i kudłaty kuternoga.
Zdani na łaskę przyrody i ludzi
Marzyli po cichu sumienia „dwunogich” obudzić.
W noc przeraźliwą w siebie wtuleni,
gdzieś w myślach ludzkiej ręki spragnieni…
Wymęczone ciała ogrzały pierwsze wiosny promienie.
Ktoś pewnie powie: „przyjaźni takich wiele”…
Smutek ogarnął wielki, gdy zniknęli ci przyjaciele nad przyjaciele…

2. Tuż za mną w busie jedna dziewczyna zwierzała się drugiej. Jak szybko może prysnąć marzenie dziewczyny o dobrej pracy…


O pracach marzyłam wielu
tylko nie o internetowym burdelu.
Już trzydzieści podań o pracę wysłałam
Ale żadnej oferty się nie doczekałam.
Tą więc zbadać postanowiłam
Lecz okrutnie się zdziwiłam.
Zamiast biurowca ujrzałam mieszkanie.
W oczy kolą buty w nieładzie, w nos spalone danie.
„Na świecie panuje znudzenie notoryczne.
Będziesz, więc prowadzić rozmowy- czasem erotyczne”.
Tak szybko, jak impuls w światłowodzie
Zapomniałam o mej pierwszej „erotycznej” przygodzie.

1. Koleżanka z pracy przesłała mi stronę internetową http://www.loswiaheros.pl/iran/194-iran-po-wyborach-prezydenckich, abym poczytał sobie i zobaczył, co działo się na ulicach Teheranu po wyborach prezydenckich. Tekst zaczyna się tak: „Podczas pobytu w Teheranie jeden z naszych znajomych pewnego razu przy zgrywaniu muzyki irańskiej zgrał mi też tajemniczy folder, który odkryłem już po tym, jak się rozstaliśmy. Otwarłem go zobaczyłem kilka filmików. Zacząłem je oglądać i włos na głowie mi się zjeżył”…

Wizyta w Iranie dobiegła końca.
Wróciłem do bliskich, pokoju i słońca.
Ma pamięć w podróż znów wyrusza
Pędząc ku potomkom króla Dariusza.
Pers, co blaskiem Persepolis nasyci oczy
Przez życie z dumą będzie dalej kroczyć.
Wiele tragicznych było lat, miesięcy, dni.
Nie jeden chciał utopić Iran we krwi.
Czasy się zmieniły, wkroczyła technika
Lecz lęk przed władzą bynajmniej nie znika.
Ci, którzy pokój nieść powinni
Uderzają w tych, co bezbronni, niewinni.
„Oczekujemy prawdy i normalności
A stróże prawa zabijają, łamią kości”
„Wolne myśli i krytyka? To nie w cenie.
Ukarzemy tych, co śmią w nas ciskać kamienie”.
Nadejdzie kiedyś dzień, gdy ci, co z dobra wyzuci
Odczują smak zła, który rykoszetem do nich wróci.