Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 listopada 2012

Wspinaczkowe G jak gratyfikacja

Marcin:
Najbardziej pożądanym wariantem byłaby sytuacja, w której wspinanie się dostarcza przyjemności, czyli jest nagrodą samą w sobie. Z uwagi na to, że tak nie jest, konieczne jest używanie częstych gratyfikacji zewnętrznych. Zauważyłem, że jeśli ktoś wspina się obok i osiągnie to, co zamierzył, cieszy się sam lub jest pochwalony przez towarzysząca mu osobę. Osoba z autyzmem czy podobnymi zaburzeniami jest chwalona w sposób ciągły. Podatność na tego typu nagrody nie jest zbyt duża, ale konsekwentna praca pozwala optymistycznie prognozować, że wspinanie się samo w sobie, będzie kiedyś wystarczająca gratyfikacją.

Maciek: (Maciek napisał o Grawitacji, bo w trakcie rozmów wyszło, że może to ciekawszy wątek, niż gratyfikacja. Będzie więc i o tym i o tym:)

Oszukać grawitację. Podobno buddyjscy mnisi opanowali sztukę lewitacji. Reszta musi w nieskończoność trenować psychę, technikę i bułę, by choć przez chwilę wola zwyciężyła nad ciałem. Bez grawitacji nie byłoby wspinania, ale człowiek długo nie zniósłby takiej pustki i prędzej, niż później mielibyśmy zawody we wspinaczce na czas z zestawem gumek recepturek zamiast ekspresów w uprzęży.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Wspinaczkowe F jak forteca



Marcin:

…gdy złamię opór tajemniczej strefy…

              Wymarzona nazwa dla tego miejsca. Trudno dostępna ale jednak do zdobycia. Jesteśmy tu, aby po fragmencie ją zdobywać, burząc tym samym fortecę, która jest w nas. Tworzą ją ból, lęk, opór, niechęć, niezależne od nas ograniczenia. Samo stawianie im czoła daje nadzieję, że mury fortecy zostaną nadkruszone.

Maciek:

          Parafrazując pierwsze zdania kapitana Willarda z „Czasu Apokalipsy”, „Forteca – cholera, wciąż tylko Forteca. Codziennie się łudzę że obudzę się w skałach. Jak pierwszy raz wróciłem po sekcji do domu to, było jeszcze gorzej. Budziłem się i nie było nic. Z żoną prawie nie rozmawiałem. Powiedziałem tylko: "zgoda", gdy podała mi listę z zakupami. Siedząc w domu chciałem być tam. Będąc tam wciąż myślałem o powrocie w skały. Tkwię tu już od lat. Czekam na  przyrost formy, lecz wciąż mięknę. Z każdą minutą w domu czuję się słabszy, żółtki z każdym dniem na panelu nabierają sił. Czuję jak ściany przysuwają się coraz bliżej. Każdy dostaje to, czego  chce. Chciałem drogi i dostałem ją jako karę za grzechy. To była wyjątkowa droga. Po jej zrobieniu miałem już nigdy nie chcieć następnej.”

piątek, 23 listopada 2012

Wspinaczkowe E jak Euforia



Marcin:  
    Czy często zdarza się nam osiągnąć stan zwany euforią? Myślę, że sporadycznie jest wręcz wskazane jego osiągnięcie. Sam osobiście z nim obcuję, widząc progres w umiejętnościach swych podopiecznych oraz… chodząc po rozpiętej w hali taśmie zwanej slackline. Widzę euforię, kiedy uczestnicy doświadczają zachwiania równowagi, huśtając się na linach. Wraz z nami uczestniczy w zajęciach grupa znajomych niepełnosprawnych z Warsztatów Terapii Zajęciowej. Są to osoby funkcjonujące zupełnie inaczej niż moi uczniowie. Nie mając problemów z wyrażaniem emocji, żywiołowo ją eksponują. Proszę pana-dziś pokonałem całą ścianę! Mam problem z ręką- nie dam rady się wspinać. Dziś wszedłem na sam szczyt z zawiązanymi oczami… To tylko niektóre z wypowiedzi. Osoba autystyczna wyraża to samo w sposób nieuchwytny dla otoczenia, często w sposób nieakceptowany. Mimo to, częściej towarzyszy nam „dążenie do…” niż „ucieczka od…”, co sprawia, że konsekwentnie kontynuujemy rajd ku górze.

 Maciek:
       Nie wiem czy to była euforia, ale stan w jakim znalazł się jeden z naszych podopiecznych był na pewno wyjątkowy. Dobrze zbudowany chłopak niepełnosprawny umysłowo, dodatkowo słabowidzący i słabosłyszący, nie wykazywał chęci do wspinaczki. Najlepiej czuł się na swojej ulubionej ławeczce. Z tego błogostanu wyrywaliśmy go na moment wspinaczki. Pewnego razu wymyśliliśmy zjazd na tyrolce. Przygotowanie do zjazdu, a szczególnie krok w przepaść wykonał z paniką w oczach. Podczas zjazdu jednak można było się dopatrywać oznak euforii i zadowolenia, a może nadal to była panika i na koniec ulga.

czwartek, 22 listopada 2012

Wspinaczkowe D jak Dążenie




Marcin:
Dążenie nabiera znaczenia tam, gdzie cel z różnych przyczyn jest trudny do osiągnięcia. Często dążenie jest ważniejsze od samego celu. Dążenie ma dwoistą naturę. Można w nim smakować, delektować się, można go również nienawidzić. Trudno być wobec niego obojętnym. Wspinając się, częściej dążymy, niż osiągamy cel. Wiedząc, że tu i teraz cel jest poza zasięgiem, doskonalimy wszystkie elementy, które obejmuje dążenie.
Jeden się myli, drugiemu się udaje- niech cię te różnice nie trapią. Naprawdę żyzne jest bowiem wielkie współdziałanie: jedno stające się dzięki drugiemu. Ruch nieudany służy temu, który jest bezbłędny. A udany-pokazuje cel, do którego oba wspólnie dążyły. 

Maciek:
 Dążymy do topu, do końca drogi, lub do otrzymania batonika i ulubionej coli. Przed rozpoczęciem wspinaczki jeden z podopiecznych zawsze domagał się picia. Jeszcze zanim  dał się związać liną, wymagał obietnicy otrzymania napoju. Już na początku wspinaczki obracał się do mnie i pytał czy dostanie colę. Dzięki temu dążył wytrwale do swojego celu.

środa, 21 listopada 2012

Wspinaczkowe C jak Cel


 

Marcin:

       Cel jest ważny, ale życie pokazuje, że schodzi on na dalszy plan, a pierwszoplanową rolę gra dążenie do jego osiągnięcia. Ci, którzy zdobyli któryś z biegunów ziemi, byli nieco rozczarowani tym, że nie różni się on od innych punktów. Akcent przesuwa się więc nie na zdobycie, ale na zdobywanie. Cel ma jednak niepodważalną wartość. Nadaje on kierunek i „napęd”. Jeśli przyświeca nam jakiś cel, działanie nasze staje się bardziej świadome. Cele dla naszej grupy są uszeregowane niczym w piramidzie potrzeb Maslova, gdzie warunkiem zaspokojenia potrzeb społecznych są uprzednio zaspokojone potrzeby biologiczne. Cel wspinaczkowy będzie możliwy do osiągnięcia, gdy uczeń nie będzie głodny, nie będzie czuł potrzeby skorzystania z toalety, nie będzie się bał, będzie rozumiał, czego się od niego oczekuje, będzie się czuł bezpiecznie. Nie naciskamy na osiągnięcie celu, jakim jest najwyższy punkt na ściance. Staramy się jednak wymagać i czujnie obserwować rozwój akcji. Taki styl pozwala dynamicznie reagować na pozytywne, jak i negatywne zdarzenia towarzyszące wspinaniu się. 

Maciek:
         Cel to woreczek na magnezję zawieszony w połowie ścianki wspinaczkowej. „Wejdziesz do woreczka, będzie super, nie będziesz się musiał wyżej wspinać”, tak pewnego razu powiedziałem. Dla pierwszego był to cel na jego poziomie, ledwo zipiąc dotknął woreczka zadowolony. Drugi jednak okazał się być o wiele silniejszy i śmignął do woreczka bez trudu. Szybka korekta celu okazała się spóźniona. Nikogo tego dnia nie przekonałem, aby wspiął się powyżej woreczka...

wtorek, 20 listopada 2012

Wspinaczkowe B jak Ból



Marcin:
           Ból jest trudnym do zbagatelizowania przeciwnikiem. Trudno znaleźć w danym dniu wiadomość, w której nie byłoby mowy o bólu. Do walki z nim powołuje się katedry na uniwersytetach. Niewidzialny przeciwnik ale i sprzymierzeniec… Wcześniej czy później staniemy z nim oko w oko. 

Wspinaczka i ból od zawsze pod rękę chadzali. Tylko dzięki temu moc w słabości się doskonali. 

        Znam ludzi, którzy długo i z trudem wspinali się na szczyt górski, raniąc sobie dłonie i kolana, aż znużeni wspinaczką, przed świtem weszli na wierzchołek pojąc się głębią jeszcze błękitnej równiny, tak jak inni szukają jeziora, aby pić z jego wody. 
A znalazłszy się tam, siadają i patrzą, i oddychają głęboko. I serce bije im radośnie, i to jest najpotężniejszy lek na niesmak życia.

Maciek:
        Na szczęście bolą ręce i trzeba zacząć zmieniać pozycje, napinać mięśnie, pocić się i walczyć, aby nie spaść. Gdyby nie ból, to zatrzymalibyśmy się ze wspinaniem chyba dopiero na księżycu. 
A tak to boli i bez ingerencji instruktora trzeba zacząć kombinować. Patrzeć pod nogi, gdzie jest jakiś dobry stopień. Skupić się na ruchu.


poniedziałek, 19 listopada 2012

Wspinaczkowe A jak Ale...

 

Marcin:

Ale co to za pomysł z tą ścianką? Zapewne niejeden zadaje sobie to pytanie. Odpowiem na nie nieco przewrotnie, parafrazując słowa Reinholda Messnera: Chodzimy na ściankę, bo jest. Tak naprawdę to istnieje wiele powodów, dlaczego zadajemy trud sobie, uczniom, rodzicom i instruktorom wspinaczki. Podjęcie tej formy aktywności, to nie tylko samo wspinanie się. Zanim dojdziemy do Centrum wspinaczkowego, musimy wykonać wiele czynności. Konieczne jest zadbanie o kompletny strój, który trzeba zabierać ze sobą. Należy odpowiednio do pogody ubrać się, wyjść na czas, pokonać pieszo długi odcinek drogi. W ciągu 45 minut dzieją się różne rzeczy, które chcąc, nie chcąc trzeba pokonać. Dla uczniów naszej szkoły samo wyjście może stanowić wielkie wyzwanie. Po drodze konieczne jest przejście ulic, osiedli, mostu, przejścia kolejowego, budów, czasem nieobliczalnie zachowujących się ludzi, szczekających psów i wielu innych „utrudniaczy życia”. W związku z tym nasi podopieczni narażeni są na różne pokusy: iść w swoim tempie, iść tą samą drogą, trzymać zawsze/ nie trzymać nigdy nauczyciela za rękę, uciec do osiedlowego Toy Toya, uderzyć osobę, która pojawiła się na ścieżce, przebiec przez ruchliwą jezdnię... Kiedy już znajdziemy się na miejscu, również nie jest lekko. Rozbieranie się i porządkowanie rzeczy to nie łatwa sprawa. Oprócz nas są inni ludzie. Trzeba pilnować, aby uczeń nie wyszedł w czyichś ciuchach. Po przyjściu zjadamy śniadanie na sali wspinaczkowej, a po śniadaniu następuje właściwa część. O tym w naszej opowieści... 

 Maciek:

Ale z niepełnosprawnymi umysłowo?! Takiej sekcji jeszcze nie miałem, ale zobaczymy. Pewnie będzie jazda. Jak się okazało, oni również boją się wysokości tak samo jak „normalni”, czyli jedni się boją inni nie. Jeden patrzy na ścianę i wyraźnie widać, że dzisiaj nie ma spręża i trzeba będzie pomóc i zmotywować. Drugi napiera bez problemu kilka razy pod rząd, aż do solidnego zmęczenia. Trzeci po prostu lubi się wspinać, cieszy go wysokość. Lubi kołysać się na stopniach, kilka metrów nad ziemią i problem może być jedynie z zejściem. Czwartemu ciężko puścić moją rękę, więc ze wspinaczką będzie ciężko. I nie ma „ale”, pozostało normalne wspinanie.

Wspinaczkowe A...be..ca..dło

       Zaczynam nowy cykl pod tytułem Wspinaczkowe A...be..ca..dło. Będzie to tekst poświęcony wspinaniu się grupy  10-letnich osób autystycznych, z którymi obecnie pracuję. Wizja ta powstaje pod wpływem rozmów, przemyśleń, ścierania się poglądów i doświadczeń moich i naszego instruktora Macieja Krzywdy z krakowskiego Centrum Wspinaczkowego Forteca. Będzie to więc próba ujęcia w słowa tego, co rodzi się na naszych oczach w trudzie, zmęczeniu, strachu i niemocy. Mam nadzieję, że będzie ciekawie. Całość tekstu ukaże się za jakiś czas po opublikowaniu wszystkich liter. Owocnego czytania i myślenia. 
Wszystkie cytaty w mojej części tekstu pochodzą z książki a raczej z księgi życia Twierdza Antoine de Saint Exupery

niedziela, 11 listopada 2012

Polka

    — Kto ty jesteś?
— Polka mała.
    — Jaki znak twój?
— Lilja biała.
— Gdzie ty mieszkasz? 
— Między swemi.
— W jakim kraju?
— W polskiej ziemi.
— Czem ta ziemia?
— Mą Ojczyzną.
— Czem zdobyta?
— Krwią i blizną.
— Czy ją kochasz?
— Kocham szczerze.
— A w co wierzysz?
— W Polskę wierzę!
— Coś ty dla niej?
— Wdzięczne dziécię.
— Coś jej winien?
— Oddać życie.

niedziela, 4 listopada 2012

Slackline

Slackline (ang. slackline - luźna linia) – dyscyplina sportowa polegający na chodzeniu i wykonywaniu trików na taśmie, zazwyczaj o szerokości 2,5-3,0 cm, rozwieszonej i napiętej między dwoma punktami (drzewami, skalnymi turniami) na wysokości od kilkunastu centymetrów do kilkuset metrów.
Raz na tydzień chodzę ze swoimi uczniami do Centrum wspinaczkowego Forteca w Krakowie. Uwagę moją przykuła niepozorna taśma rozpięta między dwoma słupami. Postanowiłem spróbować i... było bardzo ciężko złapać równowagę. Taśma chybotała, drżała i rżała (ze mnie:) Nie dawałem za wygraną i wciąż nie daję, bo to dopiero nieśmiałe początki. Zabawa ta angażuje ponad tak wiele partii mięśni, że trudno zliczyć, ale za to czuje się je dokładnie na drugi dzień. Chęć pokonania całej długości taśmy (tu tylko kilka metrów) zmusza do intensywnego atakowania jej raz za razem. Znakomita zabawa, która wnosi w życie ciekawy powiew:)
Tu zobaczysz, jakie możliwości daje slackline i jakie możliwości zarazem posiada człowiek... http://slackline.pl/