Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 20 listopada 2012

Wspinaczkowe B jak Ból



Marcin:
           Ból jest trudnym do zbagatelizowania przeciwnikiem. Trudno znaleźć w danym dniu wiadomość, w której nie byłoby mowy o bólu. Do walki z nim powołuje się katedry na uniwersytetach. Niewidzialny przeciwnik ale i sprzymierzeniec… Wcześniej czy później staniemy z nim oko w oko. 

Wspinaczka i ból od zawsze pod rękę chadzali. Tylko dzięki temu moc w słabości się doskonali. 

        Znam ludzi, którzy długo i z trudem wspinali się na szczyt górski, raniąc sobie dłonie i kolana, aż znużeni wspinaczką, przed świtem weszli na wierzchołek pojąc się głębią jeszcze błękitnej równiny, tak jak inni szukają jeziora, aby pić z jego wody. 
A znalazłszy się tam, siadają i patrzą, i oddychają głęboko. I serce bije im radośnie, i to jest najpotężniejszy lek na niesmak życia.

Maciek:
        Na szczęście bolą ręce i trzeba zacząć zmieniać pozycje, napinać mięśnie, pocić się i walczyć, aby nie spaść. Gdyby nie ból, to zatrzymalibyśmy się ze wspinaniem chyba dopiero na księżycu. 
A tak to boli i bez ingerencji instruktora trzeba zacząć kombinować. Patrzeć pod nogi, gdzie jest jakiś dobry stopień. Skupić się na ruchu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz