Łączna liczba wyświetleń

piątek, 19 kwietnia 2013

Tiziano Terzani o... nonszalancji


W pewnym stopniu również my, na Zachodzie, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak w naszym sposobie traktowania przyrody. Czasami mamy wręcz wrażenie, że nasza chełpliwa cywilizacja, oparta na rozumie, nauce i panowaniu nad tym, co nas otacza, zaprowadziła nas w ślepy zaułek. Jednak koniec końców wciąż myślimy, że ten sam rozum i nauka pomogą nam się z niego wydostać. Wciąż więc nienaruszenie trzebimy lasy, zanieczyszczamy rzeki, osuszamy jeziora, ogałacamy oceany, hodujemy i uśmiercamy wszelkie gatunki zwierząt, bo to-jak przekonują uczeni ekonomiści-tworzy dobrobyt. Łudząc się, że większy dobrobyt oznacza większe szczęście, angażujemy całą naszą energię w konsumowanie, tak jakby życie było niekończącym się, rzymskim bankietem, na którym się je i wymiotuje, żeby znów móc jeść. Najbardziej zadziwia mnie fakt, że czynimy to wszystko z wielką naturalnością, w przekonaniu, że mamy do tego prawo. W ogóle nie czujemy się częścią całości. Przeciwnie. Każdy postrzega siebie jako jednostkę; Każdy czuje się silny swoim umysłem, swoimi zdolnościami, a przede wszystkim swoją wolnością. Ale właśnie to przekonanie o wolności i oderwanie od reszty świata powoduje wielkie poczucie osamotnienia i smutku. Przyjmujemy za pewnik tylko ten mały wycinek, który mamy wokół siebie, i przy tym ograniczonym punkcie widzenia nie jesteśmy w stanie poczuć wielkości całej reszty, choć przecież stanowimy jej całość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz