Łączna liczba wyświetleń

piątek, 1 lutego 2013

Chłopskie gadanie o odpuście

Samo sprzedawanie to nie odpust. Odpust to albo biskup przyjedzie, albo kiedy się pobiją.Dawniej jakoś więcej się bili. Jednego roku w Radzikowie, na świętego Wincentego, jak zaczęli się zaraz po mszy bić, to bili się przez całą sumę i po sumie się bili. I na nieszpory ludzie zaczynali iść, a jeszcze się bili. Któryś zwalił mi się na kram, gębę miał od ucha do ucha nożem przejechaną i wszystkie obwarzanki krwią mi pofarbował. Musiałam potem wiązkę po wiązce przeglądać i zmywać. Choć i tak z połowę trzeba było wyrzucić. A zaczęło się o nic. Najpierw jeden z drugim. A potem to już nie wiadomo, kto z kim, bo się wszyscy ze wszystkimi bili. Ani nawet która strona z którą, bo się strony pomieszały. Tylko jeden kłąb. Wyszedł ksiądz ze święconą wodą i kropidłem, organista, kościelny z krzyżem i dzwon zaczął z wieży bić. Ale doszli ledwo do brzegu tego kłębu i dalej ani rusz. Organista pośpiewał, ksiądz pokropił ich święconą wodą i zawrócili. A ci dalej się bili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz