Łączna liczba wyświetleń

sobota, 12 stycznia 2013

Chłopskie gadanie o chlebie


          Niewiele jeszcze wtedy wiedziałem o chlebie, prócz tego, że raz jest, a raz go nie ma, i że kiedy jest, jest dobry, a kiedy go zabraknie, staje się jeszcze lepszy. Toteż póki był, wiadomo było, skoñczy się jeden bochenek, pójdzie ojciec do stodoły i przyniesie drugi. Ale bywało, wiosna gdzie tam daleko, a ojciec przynosił ostatni już bochenek i mówił, to ostatni. I potem tygodniami się chleba nie widziało. Aż dopiero na Wielkanoc, bo zostawiała matka zawsze mąki choć na jeden, dwa bochenki na Wielkanoc, bo jakże to, Pan Jezus zmartwychwstał, a my bez chleba. I na jeden, dwa na żniwa, żeby siła była. A przez cały ten czas żyło się tylko dawnym smakiem chleba. Śnił mi się ten chleb na jawie i we śnie. Tęskniło się za za chlebem jakby za kimś bliskim. A najgorzej wieczorem, bo wieczorem chleb jak duch się zjawia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz