Wstęp.
Natrafiłem przez przypadek na bardzo ciekawą
książkę. Leżała zakurzona na księgarskiej półce. 10 zł za kazania ks. Karola
Wojtyły, wygłoszone w latach 1962-1978 to jak dla mnie prawdziwy biały kruk.
Myśli tam zawarte inspirują do myślenia, a ich treść jest wciąż aktualna.
Pomyślałem, że znowu zrobię coś na kształt abecadła. Okazało się, że kopalnia
myśli zawarta w tej publikacji jest w stanie bez problemu zapełnić ramy
alfabetu. Zapraszam więc do poczytania, pomyślenia, może do popolemizowania.
Teksty nie zawsze są przystępne, ale na pewno zawierają potężny ładunek czegoś,
nad czym warto się zatrzymać.
Myślę, że Karol Wojtyła cieszyłby
się nie z kolejnego pomnika ale z tego, że czyta się jego teksty…
A jak antyewangelia.
Obok Ewangelii, naprzeciw
Ewangelii jest druga siła, którą nazwałbym antyewangelią. Wskażę na dwa
charakterystyczne jej elementy: w tej antyewangelii stale powtarza się teza o
prymacie materii- tego, co materialne, co doczesne, co ekonomiczne.-Prymat. Człowiek
jest temu podporządkowany. Musi być temu podporządkowany. To kieruje wszystkim.
Kieruje dziejami człowieka i dziejami ludzkości. Kieruje bezwzględnie. To jest
jeden element. I drugi element tej antyewangelii: to jest teza o wolności jako
celu. Wolność jest celem sama dla siebie. Ewangelia mówi: wolność jest dla
miłości; dlatego jesteś wolny, dlatego masz wolną wolę, ażebyś mógł dobrze
czynić. Czyli-dla miłości. Antyewangelia mówi: wolność jest celem dla siebie. I
w ten sposób przekreśla miłość, możliwość miłości w życiu ludzkim, w obcowaniu
człowieka. Bo jakże wolność, jakże wolność niczym nieograniczona, jeżeli o
wszystkim w człowieku decyduje materia, doczesność, ekonomia- bez reszty!
Jeżeli człowiek jest pod panowaniem środków, jakżesz on sam będzie celem? Jakże
celem będzie jego wolność? W świecie antyewangelii nie ma miejsce na
przebaczenie. Nie ma miejsca na przypowieść o synu marnotrawnym. Bo w świecie
antyewangelii nie ma Ojca. Nie myślmy o Ewangelii jako o abstrakcyjnej sile i o
antyewangelii też nie myślmy jako o abstrakcyjnej sile. Ona jest jakoś w nas, w
każdym z nas- wciąż się z nią zmagamy.
B jak bunt
Drugim zjawiskiem (po
frustracji), które się bardzo często notuje na konto dzisiejszego pokolenia to
jest zjawisko buntu. To jest coś innego niż frustracja. Bunt. Sprzeciw. Jest w
buncie nawet coś pozytywnego, coś zdrowego, byleby ten bunt był walką o prawdziwe
wartości. Przede wszystkim o prawdziwe, a następnie o wartości. Byleby nie był
to bunt bezprzedmiotowy, bunt egoistyczny. Jeżeli przyjąć taki bunt
przedmiotowy, bunt, który jest walką o prawdziwe wartości, wówczas w takim
buncie i sprzeciwie można się spotkać z Chrystusem. Ten bunt wyrasta w nas na
podłożu jakiegoś poczucia beznadziejności życia, bezcelowości życia, płycizny
życia- i tutaj nieraz mówi się tak, daje się taką diagnozę i zarazem receptę:
ten bunt, a także poczucie beznadziejności życia można zniwelować, czy też
rozładować przez pracę.
C jak cierpienie
Dziś po południu usłyszałem takie
zdanie, na które się zupełnie zgadzam: "O tym nie można nic wiedzieć,
jeżeli się tego nie przeżywa; myśli się o tym wówczas, jak ślepy o
kolorach". Ślepy o kolorach... Nikt nie wie o cierpieniu poza cierpiącym.
Ale jest fakt, że bardzo często od tych cierpiących człowiek wraca zbudowany-
to jest fakt. I sam nie dowierzałem, ale sprawdzam to bardzo często. I dlatego
twierdzę, że cierpienie jest pozytywem. Jest bardzo trudnym pozytywem. Jeszcze
jedno: jest pozytywem z pozycji Chrystusa i z naszej pozycji przy Chrystusie.
Bo my mamy spojrzenie na cierpienie zawsze od zewnątrz. Od zewnątrz. Od strony
jego zewnętrznego wyglądu czy wyrazu. A poza tym zewnętrznym wyglądem czy
wyrazem cierpienia jest jakiś jego wyraz wewnętrzny, jest jakaś tajemnica,
która się dzieje w ludziach. I mógłbym w tej chwili przypomnieć wizytę u
Waszego kolegi, no, chyba już w tej chwili starszego, nie rówieśnika, który
jest już całkowicie przykuty do łóżka cierpienia- całkowicie, bezpowrotnie. A
wchodząc do pokoju, widzi się uśmiechniętą twarz i to nie jakimś grymasem,
ale-no- naprawdę promieniejącą ludzkim uśmiechem. To też nie da się zrozumieć,
biorąc pod uwagę wygląd zewnętrzny tego człowieka, który nie może już w tej
chwili własnymi palcami przewrócić kartek książki. Tak daleko posunął się ten
stan schorzenia organizmu. Tego nie można zrozumieć od tej strony. To jest
tajemnica. Ta tajemnica jest nie do rozszyfrowania. Kiedy się z nią spotykamy,
spotykamy się z Chrystusem. Dlatego cierpienie jest też jakimś pozytywem życia
ludzkiego.
D jak dusza
"W cierpliwości waszej
posiądziecie dusze wasze". Moi Drodzy, i o to chodzi. "Posiądziecie
dusze wasze". Czy ja posiadam duszę moją? To już piąty dzień rekolekcji,
coś o tym powinieneś wiedzieć.- Czy ja posiadam duszę moją? - Czy w ogóle coś o
niej wiem?- Czy nad nią panuję? Czy nią kieruję? Czy nią kieruję na tyle, żeby
między mną a Bogiem było to: ja i Ty? Bardzo sobie wszyscy tego życzymy tu
obecni, ażebyśmy posiedli dusze nasze. Żeby to nie był tylko chaos, który nas
tylko nuży i zostawia poczucie bezsensu życia, gonitwy, przypadkowości. - ta
nasza dusza, żeby to tylko nie był chaos i nieład, który nas truje od wewnątrz.
I chociaż robimy dobrą minę do złej gry- gra jest zła!!!- Gdzie ci to
powiedziano: "Posiądziesz duszę swoją?" Chrystus tylko mówił. Ja bym
to zamienił na główną modlitwę tych rekolekcji: Chryste, który powiedziałeś
właśnie tak: "W cierpliwości waszej posiądziecie dusze wasze"- pomóż
nam to wypełnić. Pomóż nam posiąść dusze nasze. Pomóż nam posiąść je w
cierpliwości. Posiąść, a nie zgubić! -Nie zgubić!
E jak Ewangelia
Żadne dzieło literackie: ani
Homer, ani Szekspir, ani nikt z największych klasyków literatury nie wywołał
tylu konfliktów, wokół żadnego dzieł literackiego nie stworzyła się taka
atmosfera napięcia, walki, powątpiewań i przekonań, jak wokół Ewangelii. [...]
To jest zdumiewająca mowa. Dlatego, moi Drodzy, Ewangelii nie można przeczytać.
Może myślicie, że chcę powiedzieć: Ewangelię trzeba przeżyć? -Mało.-Mało. W
Ewangelii trzeba się spotkać! Trzeba się spotkać! Każde inne podejście, każde
inne studium-choćby nie wiadomo jak precyzyjne, jak bardzo egzegetyczne, jak
bardzo naukowe-jeżeli do tego nie prowadzi, mija się z celem. W Ewangelii
trzeba się spotkać! -Spotkać-z kim? A Właśnie! Wczoraj powiedzieliśmy, że Bóg
jest kimś. To jest właśnie ten ktoś w Ewangelii. W Ewangelii trzeba się spotkać
z Nim. To jest zupełna nowość. [...] Ewangelia jest mową Boga do człowieka. I nie
tylko przemówieniem. Nie jest przemówieniem. Nie jest retoryką. Nie jest mową
rzuconą w próżnię, nie jest kazaniem. Jest mową wnętrza, jest taką mową, która
czeka na odpowiedź. Na odpowiedź każdego człowieka. Ewangelia nie jest do
przeczytania. Ewangelia jest do odpowiedzenia. Przyjąć ją to znaczy
odpowiedzieć. Czym odpowiedzieć? Odpowiedzieć wyborem. Bo w Ewangelii jest
propozycja, propozycja Boga pod adresem człowieka. Pod adresem każdego z nas,
pod adresem każdego człowieka. Na propozycję trzeba odpowiedzieć. Wybrać Go.
F jak frustracja
Bardzo często dzisiaj się
mówi-zwłaszcza w psychologii- o niebezpieczeństwie tzw. frustracji [...] Jest
dążenie niezaspokojone, dążenie, które nie dotarło do swojego celu i dlatego
jest w człowieku zawód, który łamie całą jego osobowość. Może nie od razu całą,
może tylko jakąś jej część, jakiś aspekt- ale łamie, niszczy. Otóż
niebezpieczeństwo frustracji zachodzi wszędzie tam w człowieku, gdzie nie ma
jakiegoś systemu odniesienia, jakiegoś systemu wartości nadrzędnego, który by
tę frustrację uniemożliwił. Ale trzeba przyznać, że człowiekowi każdemu,
człowiekowi współczesnemu grozi to niebezpieczeństwo, grozi, w miarę jak
człowiek pozbawia się, względnie jak zostaje pozbawiony tego nadrzędnego
systemu wartości, tego dalszego systemu odniesienia dla swoich dążeń, dla
swojego umysłu, a zwłaszcza dla swojej woli i serca- i wtedy grozi mu
niebezpieczeństwo zawiśnięcia w próżni. A wraz z tym jakiegoś wewnętrznego
złamania, zwichnięcia osobowości. To niebezpieczeństwo idzie czasem ogromnie
daleko, idzie czasem aż do występku i zbrodni, aż do jakiejś choroby
społecznej. [...]
G jak grzech
Najczęściej tak myślimy, że
grzech równa się ten jeden moment. Moment. Czyn jako moment. Tymczasem to nie
jest tak. To jest zawsze jakiś proces przed. Grzech się nie dzieje tak znienacka.
On powoli narasta. Znienacka nas nie zaskakuje. Jakoś jest przygotowany. Z
zewnątrz- i powiemy z wewnątrz. To okoliczności go stwarzają- taka jest
mentalność, tak się na ogół myśli, tak się na ogół mówi, tak się na ogół czyta
i pisze, że z zewnątrz! Nie! Nie! Nie czyńmy go siłą anonimową. Bo wtedy sami
siebie przekreślamy. On jest siłą konkretną. Określoną. Zaczyna się w kimś, w
kimś z nas- we mnie! Tak stawiajmy sprawę. I jest jakimś procesem. (...) Bardzo
często dzieje się tak, że grzech pcha. Pcha człowieka. Pcha do następnego.
Grzech rodzi grzech. Są takie grzechy, które nie popchną dalej. A są takie,
które popchną. Człowiek czuje się nagle we władaniu jakiejś siły, którą sam
wyzwolił. I tak się tworzą w nas recydywy, tak się tworzą w nas nałogi...
H jak humanizm
Chrześcijaństwo jest nie tylko
religią, jest także humanizmem. (...) Człowiek to znaczy bardzo wiele. Dzisiaj
może w naszym myśleniu o człowieku decyduje ilość; ilość: mówimy o krajach,
kontynentach, o ludzkości i wyrażamy to wszystko przy pomocy cyfr. A więc:
tysiące, miliony, miliardy. I ta ilość, ten ilościowy sposób widzenia człowieka
poniekąd nam przysłania istotę rzeczy. I tutaj w tym miejscu Ewangelia,
chrześcijaństwo, stanowi ciągłe sprowadzanie do istoty rzeczy. Bo jest prawdą,
że wśród tych tysięcy, milionów, miliardów zawsze ostatecznie jest człowiek. A
nawet jeszcze dokładniej: jest moje konkretne, ludzkie "ja"- jedno i
niepowtarzalne. Chrześcijaństwo, Ewangelia stanowi, zawsze stanowiła i będzie stanowić
w myśleniu o człowieku sprowadzanie od ilości do osoby: do osoby.
I jak ideał
... a miłość ma różne wymiary i
różne są jej kręgi, w których się potwierdza ta wielka prawda, że właśnie ona
porusza i tworzy, a jej przeciwieństwo hamuje i niszczy. Ta wielka prawda,
którą także w swoim czasie głosił Dante, jest niczym innym, jak tylko
przeniesieniem do różnych epok i do różnych kręgów życia ludzkiego
ewangelicznej zasady miłości, przykazania miłości. Zaprawdę, stoi ona w centrum
życia ludzkiego. I trzeba, ażebyśmy sobie to wielkie przykazanie przyswoili
gruntownie. Okres młodości zwłaszcza po temu stwarza szczególne warunki, a
także i szczególne zobowiązania. Trzeba, żeby to przykazanie bardzo głęboko
weszło w naszą młodość, żeby ukształtowało nasze przekonania; żeby nadało
kierunek naszym poczynaniom i zamierzeniom. Trzeba, bo życie potem będzie
sprawdzać i w życiu zobaczymy, przekonamy się, co nam zostało z tego
przykazania miłości, które młode dusze i serca chłoną- powinny chłonąć- jako
prawdę oczywistą, jako ideał nieporównywalny, jako zasadę, wedle której po
prostu warto żyć, a bez której życie ludzkie, w różnych wymiarach, traci
wartość.
J jak ja
Rekolekcje już niedługo, więc
idealnie pasują tu słowa Karola Wojtyły na ten specjalny czas. Rekolekcje są po
to, moi Drodzy, ażeby przyjrzeć się obrazowi Boga w sobie. Jaki obraz Boga ja
noszę w mojej myśli, w mojej duszy- obraz Boga? Zobaczymy, że to słowo ma wiele
znaczeń. Rekolekcje są po to, ażeby się przyjrzeć swojemu ja, ażeby się
przyjrzeć pod kątem jego ważności bezwzględnej, a także, ażeby się przyjrzeć
obrazowi Boga w mojej myśli, w mojej duszy: jaki jest ten obraz Boga we mnie?
(...) Może ten obraz Boga jest bardzo ubogi, może jest on mglisty, może jest
jakiś porwany, bo nie ma konsekwencji w twoim szukaniu Boga. W twoim poznawaniu
Boga jest jakaś fragmentaryczność, jakaś powierzchowność, brak dogłębności,
brak życia wewnętrznego, kontaktowania wewnętrznego. A więc rekolekcje są po
to, ażeby się także wewnętrznie poderwać. Ale to jest, moi Drodzy, równocześnie
szukanie, szukanie swojego ja w tym, co stanowi jego najistotniejszą wartość,
co jest w nim bezwzględnie ważne.
K jak kalkulacje
Człowieczeństwo wyraża się w
moralności. Człowieczeństwo wyraża się w sumieniu, przez sumienie. Dlatego
trzeba pracować nad sumieniem. Może powiecie tak: No dobrze, ja będę pracował
nad sumieniem i będę miał sumienie zdrowe i subtelne, a obok mnie będzie
brutal, który ma szerokie sumienie. I ten zawsze wypłynie. To jest niewątpliwie
jakaś kalkulacja. Tylko że ta kalkulacja nie uwzględnia rzeczy
najistotniejszej: wartości samego człowieczeństwa. I jakkolwiek ta kalkulacja
jest czasem bardzo trudna dla nas do przebrnięcia, to jednak starajmy się
przejść poprzez nią. Bo walka o człowieczeństwo, walka, którą każdy człowiek
toczy o człowieczeństwo, każdy chrześcijanin zwłaszcza, jest najwyższą walką!
Pierwszorzędną walką. I nawet warto w tej walce przegrywać- dla zwycięstwa.
Ł jak łaska
A więc najważniejsze jest, ażeby umieć wyzwalać w sobie energię Łaski. I temu służy w dużej mierze życie sakramentalne. Temu służy spowiedź. Wyzwalać w sobie energię Łaski. I temu, ażeby wyzwalać w sobie energię Łaski, służy też, moi Drodzy, stale, modlitwa. To jest sposób najprostszy, najzwyczajniejszy. Ażeby-jeszcze raz powtórzę-wyzwalać w sobie energię Łaski, te które prowadzą do przezwyciężenia grzechu, energii grzechu.
W stosunku do Boga, który jest Stwórcą, najbardziej nam może zawadza jedno: to, że jest niewidzialny. Niewidzialny!Gdyby był przedmiotem bezpośredniego doświadczenia! Ale bardzo łatwo przychodzimy do wniosku-bardzo łatwo-że gdyby był przedmiotem bezpośredniego doświadczenia, gdyby był widzialny, nie byłby Bogiem. Bóg nie może być widzialny. Widzialna jest materia. Widzialne jest ciało. A wiadomo, że ono nie jest Bogiem. Nie jest Bogiem. Ono niszczeje, ono umiera, ono się zmienia, ono ginie, ono jest poddane czasowi. Bóg to jest wieczność! Stoi poza pojęcia: początek, koniec, są poza Bogiem. Nie odnoszą się do Niego. One się weryfikują w świecie, w stworzeniach: we mnie- początek i kres. We mnie.
Ł jak łaska
A więc najważniejsze jest, ażeby umieć wyzwalać w sobie energię Łaski. I temu służy w dużej mierze życie sakramentalne. Temu służy spowiedź. Wyzwalać w sobie energię Łaski. I temu, ażeby wyzwalać w sobie energię Łaski, służy też, moi Drodzy, stale, modlitwa. To jest sposób najprostszy, najzwyczajniejszy. Ażeby-jeszcze raz powtórzę-wyzwalać w sobie energię Łaski, te które prowadzą do przezwyciężenia grzechu, energii grzechu.
M jak modlitwa
Każdy umie się modlić. Słowa
modlitwy są proste, a reszta dzieje się sama. Naprawdę! (...) Człowiek
się doskonale modli, kiedy się na przykład znajdzie na połoninach albo na
jeziorze. I wczuwa się w przyrodę. Przyroda mówi za niego czy też raczej mówi
do niego.
Przyjmij mnie, weź mnie na nowo,
bom może gdzieś zabłądził, zagubił, bo może gdzieś kluczę i chodzę bokami,
przyjmij mnie. Weź mnie na nowo i prowadź! Mówcie z nim bardzo szczerze, bardzo
przekonująco, bardzo stanowczo. Nie lękajcie się w tej rozmowie z Nim, kiedy w
Was będzie prawda o Was. On się tej prawdy nie lęka. Żadna prawda o człowieku
nie jest dla Niego groźna. W każdą prawdę o człowieku może On wnieść swoją
prawdę, swoje dobro. W każdą prawdę o człowieku może On wnieść swoją miłość.
Wobec tej potęgi wszystko jest słabe.
N jak niesprawiedliwość
Bo czyż nie jest
niesprawiedliwością względem Boga,
jeżeli na Jego miłość-to ludzkie ja odpowiada obojętnością? I dlatego
Chrystus jest potrzebny. Jest potrzebny Chrystus na krzyżu. Jest potrzebny dla
równowagi, dla równowagi sił, dla równowagi stosunków. Jest coś wspaniałego
zarazem i coś przerażającego w tej mowie Boga, w tej Ewangelii, w tym otwarciu
się, objawieniu i oddaniu się Boskiego ja względem człowieka. Jest coś
wspaniałego i coś przerażającego zarazem, zwłaszcza, jeżeli się weźmie pod
uwagę, jak bełkotliwa bywa odpowiedź człowieka, jak bardzo często człowiek
stosuje metodę uniku. , nie odpowiada Bogu- nie chce słyszeć, nie chce słyszeć!
Nie mów do mnie! I dlatego potrzebny jest Chrystus na tej pozycji. To jest jego
pozycja, pozycja krzyża- to jest Jego pozycja-raz na zawsze! I dobrześmy to
wyczuli w chrześcijaństwie, w Kościele- w chrześcijaństwie, które jest religią
wyboru- dobrześmy to wyczuli, że musimy Go na tej pozycji utrwalić.
T jak trudność
O jak osoba
... I tym ludzkim pozytywem,
najważniejszym, najbardziej podstawowym, jest osoba ludzka. Osoba. Moja własna
osoba. I każda ludzka osoba. Moja własna osoba, to jest ten największy pozytyw,
który mam. Ale: "Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na
duszy swojej szkodę poniósł? (Mt 16,25)- Właśnie. Kiedy mowa o duszy, to mowa o
osobie. Pan Jezus zestawia i przeciwstawia. To jest ten największy pozytyw,
który mam, i najbardziej mój. Samochody, telewizory, wszystkie urządzenia,
wszystkie środki, to jest poza mną. A to jestem ja! Ten największy pozytyw,
który mam i którym muszę dobrze zagospodarować. Przede wszystkim tutaj właśnie
rodzi się problem odpowiedzialności.
P jak pokusa
Pokusa działa z zewnątrz, ale
pokusa działa także z wewnątrz. We mnie. I ma swoich sprzymierzeńców. Takim
sprzymierzeńcem pokusy we mnie jest ta ogromna jakaś powierzchowność i
lekkomyślność- to, że ja spraw moralnych nie biorę na serio. Nie przypuszczam,
że to się może stać. Że to się może stać we mnie i ze mną. A inaczej mówiąc, to
znaczy: nieliczenie się z Panem Bogiem. Właśnie w ten sposób narasta grzech. To
jest klimat, który bardzo sprzyja pokusie. I nagle- w momencie może mało
oczekiwanym, w momencie niedostrzeżonym- przeszło się jakąś granicę. Wyczerpały
się jakieś zasoby: powściągliwości, wstydu- bo ja wiem czego jeszcze? Jakieś
zasoby, które są w nas, jakaś odporność na zło- stało się! I teraz zaczyna się
proces po! Ten proces po wygląda tak, że można się cofnąć, jakoś odskoczyć do
tego momentu, który był przed. Ale bardzo często tak się nie dzieje.
R jak rodzina
Ale kiedy mówię miłość, mam na
myśli miłość rodzinną. Rodzina. Rodzina to nie jest instytucja. Wyrażenie za
słabe. Za bardzo formalistyczne. (...) To jest środowisko, w którym kształtuje
się człowiek. Kształtuje się we wszystkich kierunkach. Nie tylko od rodziców,
ku dzieciom- kształtuje się także w kierunku odwrotnym: od dzieci ku rodzicom.
Rodzice wtedy są dobrymi wychowawcami, jeżeli umieją być wychowywani. Jeżeli
umieją się wychowywać. Otóż jest wielki pozytyw- rodzina. Wielki. Elementarny
pozytyw życia ludzkiego. Dziś jesteśmy świadkami jakiegoś kryzysu. Ten kryzys,
który w tej chwili trudno zanalizować, polega między innymi na tym, że młodzi
patrzą na rodzinę, swoich rodziców bez przekonania. Szukają innego modelu (...)
S jak sumienie
(...) Sumienie może być prawdziwe i może być błędne. Może być sumienie skrupulatne, które przesadza w dostrzeganiu zła, wszędzie zło widzi, wszędzie zło wietrzy; i sumienie szerokie, które się nie przejmuje naprawdę groźnym złem. Sumienie wąskie i sumienie szerokie. Olbrzymim skarbem jest sumienie zdrowe, precyzyjne, które ocenia wartość moralną naszych czynów akuratnie. I nad urobieniem takiego sumienia trzeba wciąż pracować. Ale trzeba, żeby to sumienie zdrowe było ponadto także jeszcze delikatne, wyczulone. Bo czasem może ono być zdrowe, ale jest trochę prymitywne. Chwyta sytuacje przeciętne i trafnie ocenia, ale nie wznosi się do jakichś sytuacji głębszych, nie rozeznaje tego, co głębiej angażuje człowieka pod względem moralnym. Trzeba bardzo pracować nad swoim sumieniem. Bo to jest instrument subtelny i jeżeli się tego instrumentu wciąż jakoś nie stroi w sobie, to można go albo rozstroić, albo też napiąć do przesady. Trzeba bardzo pracować nad swoim sumieniem.
(...) Sumienie może być prawdziwe i może być błędne. Może być sumienie skrupulatne, które przesadza w dostrzeganiu zła, wszędzie zło widzi, wszędzie zło wietrzy; i sumienie szerokie, które się nie przejmuje naprawdę groźnym złem. Sumienie wąskie i sumienie szerokie. Olbrzymim skarbem jest sumienie zdrowe, precyzyjne, które ocenia wartość moralną naszych czynów akuratnie. I nad urobieniem takiego sumienia trzeba wciąż pracować. Ale trzeba, żeby to sumienie zdrowe było ponadto także jeszcze delikatne, wyczulone. Bo czasem może ono być zdrowe, ale jest trochę prymitywne. Chwyta sytuacje przeciętne i trafnie ocenia, ale nie wznosi się do jakichś sytuacji głębszych, nie rozeznaje tego, co głębiej angażuje człowieka pod względem moralnym. Trzeba bardzo pracować nad swoim sumieniem. Bo to jest instrument subtelny i jeżeli się tego instrumentu wciąż jakoś nie stroi w sobie, to można go albo rozstroić, albo też napiąć do przesady. Trzeba bardzo pracować nad swoim sumieniem.
T jak trudność
W stosunku do Boga, który jest Stwórcą, najbardziej nam może zawadza jedno: to, że jest niewidzialny. Niewidzialny!Gdyby był przedmiotem bezpośredniego doświadczenia! Ale bardzo łatwo przychodzimy do wniosku-bardzo łatwo-że gdyby był przedmiotem bezpośredniego doświadczenia, gdyby był widzialny, nie byłby Bogiem. Bóg nie może być widzialny. Widzialna jest materia. Widzialne jest ciało. A wiadomo, że ono nie jest Bogiem. Nie jest Bogiem. Ono niszczeje, ono umiera, ono się zmienia, ono ginie, ono jest poddane czasowi. Bóg to jest wieczność! Stoi poza pojęcia: początek, koniec, są poza Bogiem. Nie odnoszą się do Niego. One się weryfikują w świecie, w stworzeniach: we mnie- początek i kres. We mnie.
U jak uczestnictwo
Jeżeli się człowiek nauczy we
Mszy św., nie tylko być na niej, być na niej gdzieś tam pod chórem-być, żeby
odstać i pójść; ewentualnie jeszcze posłuchać, co ten ksiądz mówi-ale
uczestniczyć. Uczestniczyć. Otóż, zapewniam Was, że jeżeli to ktokolwiek z nas czyni,
stara się uczestniczyć, to Msza św. stopniowo wypełnia człowieka po brzegi. Po
brzegi-modlitwą. I taki człowiek ma już usta zamknięte. Nigdy nie powie: ja się
nie umiem modlić. Nigdy nie powie: modlitwa to jest nudne zajęcie. - Jest
wypełniony modlitwą Chrystusa. I to co on tam mówi, jak on tam mówi, jak
przeżywa, jak odczuwa, to wszystko schodzi na drugi plan wobec faktu, że jest
wypełniony modlitwą Chrystusa. I nie wiem, jak bardzo powinienem Was prosić o
to, żebyście się uczyli uczestniczyć we Mszy. Nie tylko być na niej. -
uczestniczyć. Uczestniczyć myślą, sercem, wolą, grzechem- grzechem też- bo się
przecież na początku Mszy św. mówi ,, Confiteor", ,,Confiteor"- to
też jest jakieś ,, Tobie samemu zgrzeszyłem". I mieć w tym dużo wytrwałości,
cierpliwości- pamiętajmy o tym, to jest może z młodością trochę w konflikcie,
ale pamiętajmy, co powiedział Pan Jezus: ,, W cierpliwości waszej posiądziecie
dusze wasze".(Łk 21,19)
Z jak zadanie
W
jak wzór
Chrystus ma prawdziwie ludzkie życie, z
wszystkimi jego elementami. On-Wzór życia ludzkiego-Wzór.
Wzór, to znaczy ktoś, kto rozwiązuje problem
życia ludzkiego, nie tylko gdy chodzi o najgłębszy sens, ale również gdy chodzi
o ten codzienny, zwyczajny wątek, realny wątek życia. Bo bardzo często powstaje
w nas takie proste, elementarne pytanie: Co zrobić z tym życiem, które ja mam?
Otóż na to pytanie znajdujemy w Ewangelii odpowiedź, znajdujemy ją patrząc na
Chrystusa. […] Jest to jakiś wzór uniwersalny, dlatego uniwersalny, że
każdy człowiek może się wstawić na Jego miejsce i próbować swoje życie rozwiązać
tak jak On rozwiązuje swoje ludzkie życie.
Z jak zadanie
Zadanie praktyczne. Jeżeli
wierzycie w to, co mówię, to trzeba odtąd myśleć na jeden temat: jak
przykazanie miłości uczynić konkretną treścią swojego życia.
Dzięki wielkie za wyselekcjonowanie! Inspirujące!
OdpowiedzUsuńCieszę się z tego wpisu- czyli ktoś tu zagląda:) Pozdrowienia
Usuń