Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 listopada 2012

Wspinaczkowe G jak gratyfikacja

Marcin:
Najbardziej pożądanym wariantem byłaby sytuacja, w której wspinanie się dostarcza przyjemności, czyli jest nagrodą samą w sobie. Z uwagi na to, że tak nie jest, konieczne jest używanie częstych gratyfikacji zewnętrznych. Zauważyłem, że jeśli ktoś wspina się obok i osiągnie to, co zamierzył, cieszy się sam lub jest pochwalony przez towarzysząca mu osobę. Osoba z autyzmem czy podobnymi zaburzeniami jest chwalona w sposób ciągły. Podatność na tego typu nagrody nie jest zbyt duża, ale konsekwentna praca pozwala optymistycznie prognozować, że wspinanie się samo w sobie, będzie kiedyś wystarczająca gratyfikacją.

Maciek: (Maciek napisał o Grawitacji, bo w trakcie rozmów wyszło, że może to ciekawszy wątek, niż gratyfikacja. Będzie więc i o tym i o tym:)

Oszukać grawitację. Podobno buddyjscy mnisi opanowali sztukę lewitacji. Reszta musi w nieskończoność trenować psychę, technikę i bułę, by choć przez chwilę wola zwyciężyła nad ciałem. Bez grawitacji nie byłoby wspinania, ale człowiek długo nie zniósłby takiej pustki i prędzej, niż później mielibyśmy zawody we wspinaczce na czas z zestawem gumek recepturek zamiast ekspresów w uprzęży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz