Marcin:
Czy często
zdarza się nam osiągnąć stan zwany euforią? Myślę, że sporadycznie jest wręcz
wskazane jego osiągnięcie. Sam osobiście z nim obcuję, widząc progres w
umiejętnościach swych podopiecznych oraz… chodząc po rozpiętej w hali taśmie
zwanej slackline. Widzę euforię, kiedy uczestnicy doświadczają zachwiania
równowagi, huśtając się na linach. Wraz z nami uczestniczy w zajęciach grupa
znajomych niepełnosprawnych z Warsztatów Terapii Zajęciowej. Są to osoby
funkcjonujące zupełnie inaczej niż moi uczniowie. Nie mając problemów z
wyrażaniem emocji, żywiołowo ją eksponują. Proszę pana-dziś pokonałem całą
ścianę! Mam problem z ręką- nie dam rady się wspinać. Dziś wszedłem na sam
szczyt z zawiązanymi oczami… To tylko niektóre z wypowiedzi. Osoba autystyczna
wyraża to samo w sposób nieuchwytny dla otoczenia, często w sposób
nieakceptowany. Mimo to, częściej towarzyszy nam „dążenie do…” niż „ucieczka
od…”, co sprawia, że konsekwentnie kontynuujemy rajd ku górze.
Maciek:
Nie wiem czy to była euforia, ale stan w jakim znalazł się jeden z naszych
podopiecznych był na pewno wyjątkowy. Dobrze zbudowany chłopak niepełnosprawny
umysłowo, dodatkowo słabowidzący i słabosłyszący, nie wykazywał chęci do wspinaczki.
Najlepiej czuł się na swojej ulubionej ławeczce. Z tego błogostanu wyrywaliśmy
go na moment wspinaczki. Pewnego razu wymyśliliśmy zjazd na tyrolce.
Przygotowanie do zjazdu, a szczególnie krok w przepaść wykonał z paniką w
oczach. Podczas zjazdu jednak można było się dopatrywać oznak euforii i
zadowolenia, a może nadal to była panika i na koniec ulga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz