Marcin:
Ból jest trudnym do zbagatelizowania przeciwnikiem. Trudno
znaleźć w danym dniu wiadomość, w której nie byłoby mowy o bólu. Do walki z nim
powołuje się katedry na uniwersytetach. Niewidzialny przeciwnik ale i
sprzymierzeniec… Wcześniej czy później staniemy z nim oko w oko.
Wspinaczka i ból od zawsze pod rękę chadzali. Tylko dzięki
temu moc w słabości się doskonali.
Znam ludzi, którzy długo i z trudem wspinali się na szczyt
górski, raniąc sobie dłonie i kolana, aż znużeni wspinaczką, przed świtem
weszli na wierzchołek pojąc się głębią jeszcze błękitnej równiny, tak jak inni
szukają jeziora, aby pić z jego wody.
A znalazłszy się tam, siadają i patrzą, i
oddychają głęboko. I serce bije im radośnie, i to jest najpotężniejszy lek na
niesmak życia.
Maciek:
Na szczęście bolą ręce i trzeba zacząć zmieniać pozycje,
napinać mięśnie, pocić się i walczyć, aby nie spaść. Gdyby nie ból, to
zatrzymalibyśmy się ze wspinaniem chyba dopiero na księżycu.
A tak to boli i bez
ingerencji instruktora trzeba zacząć kombinować. Patrzeć pod nogi, gdzie jest
jakiś dobry stopień. Skupić się na ruchu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz