Marcin:
W dziele tworzenia nie ma miejsca na wybiegi.
Chcąc bez szkody stosować konsekwencję, trzeba się bardzo natrudzić. Konsekwencja dla konsekwencji, to jak totalitaryzm, gdzie poddany nie ma prawa głosu. Wielokrotnie zdarzyło się, że gdyby nie wnikliwa obserwacja, skrzywdzilibyśmy kogoś, nakazując w imię konsekwencji wykonać taką, czy inną czynność. Być może za faktem, że ktoś nie chce wykonać naszego polecenia kryje się to, że nie może tego zrobić. Ktoś nie może przejść pod ławeczką, bo się pod nią nie mieści. Ktoś inny nie może przejechać na brzuchu po niej, gdyż zahaczył o wystająca z niej śrubkę. Ktoś nie może się wspinać, bo ma stłuczone ramię. Ktoś odmawia założenia czapki, bo jest za ciasna. Pewien uczeń chciał tylko leżeć i reagował agresją na jakiekolwiek wymagania. Okazało się, że nie mógł chodzić wskutek popękanych pięt. W obliczu problemów komunikacyjnych, które są charakterystyczne dla naszych podopiecznych, powinniśmy spróbować wychwycić szóstym zmysłem sedno problemu i nie bać się mądrze odpuścić na jakiś czas.
Maciek:
Dzieci potrafią wleźć człowiekowi na głowę, więc konsekwentnie trzeba im powtarzać, aby np.: nie wspinały się bez asekuracji, ubrały uprząż, zaczęły się wspinać, patrzyły pad nogi, szukały chwytów, puściły ściany i zaczęły zjeżdżać... Niby to niewiele, ale kiedy konieczne jest kilkukrotne powtórzenie tego każdemu dziecku na jednych zajęciach, staje się to nie lada wyzwaniem. Po kilku miesiącach zajęć można z powodu znużenia pominąć jedną z uwag, ale można być pewnym, że nie przejdzie to bez zauważenia. W tym miejscu przypomina mi się inne powiedzenie, „daj dziecku palec, to Ci rękę urwie”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz