Łączna liczba wyświetleń

środa, 26 września 2012

Wzór

Na pewno nie raz zastanawialiśmy się nad tym, jak to jest, że ludzi dobrych dotykają wielkie tragedie, tych złych zaś jakby omijały i dobrze się mają. Myślimy, że dobry bohater powinien być nagrodzony, łotr ukarany. Jednak tak nie jest... Pewien autor, aby dać odpowiedź na to frapujące pytanie przedstawił przepiękny gobelin, który oglądany z prawej strony jest kunsztownie utkanym dziełem sztuki, gdzie nici różnej długości i koloru składają się na podniosły, radujący duszę obraz. Ale po odwróceniu gobelinu na lewą stronę widzimy galimatias wielu nitek: jedne krótkie, inne długie, jedne gładkie, inne pocięte i zasupłane, rozbiegające się w różnych kierunkach. Autor (Wilder) ofiaruje ten obraz, jako wyjaśnienie, dlaczego dobrzy ludzie musza cierpieć. Bóg ma wzór, do którego dopasowuje nasze życie. Jego wzór wymaga, żeby życie niektórych było pokręcone, z węzłami, lub krótko przycięte, podczas kiedy życie innych może się rozciągać do godnej podziwu długości, nie dlatego, że jednej nitce należy się coś więcej, niż innej, lecz poprostu dlatego, że takie są wymagania wzoru. Oglądany od spodu, z naszego, ziemskiego punktu widzenia, Boży wzór kar i nagród wydaje się arbitralny i bezplanowy, jak lewa strona gobelinu, ale oglądany spoza ziemskiego życia, z punktu widzenia Boga, każdy skręt i węzeł ma swoje miejsce w tym wspaniałym planie i przyczynia się do powstania arcydzieła.
Na porównanie to powołał się Harold S.Kushner w książce Kiedy złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom. Stracił on syna, chorującego na bardzo rzadką chorobę zwaną progerią. Dziecko bardzo szybko się starzeje i w wieku kilkunastu lat odchodzi. Koncepcja wzoru przemówiła do jego zrozpaczonego umysłu i zburzyła wizerunek poukładanego świata, w którym dobrym ludziom nie powinny sie przytrafiać tak straszne rzeczy...

Sms

Sms stał się równoprawnym do innych środkiem komunikacji. Jeśli ktoś na niego nie odpowiada, znaczyć to może wiele. Sms może przyprawić o zakłopotanie, czy rumieniec na twarzy. To tylko i aż +/- 160 znaków na ekranie telefonu. Przytoczę smsy od mojego dobrego kolegi, który będąc w Gruzji, relacjonował przebieg swej eskapady na najwyższy szczyt Kazbeg. 



  • Cześć. U nas bajabongo. Słońce praży. Gruzini karmią nas owocami, poją wodą, winem i co tam mają. Śpimy w szkole w winnicy. Generalnie droga jest celem. 
  • U nas bajer... Spaliśmy w hydroelektrowni! Wypiliśmy morze piwa i suszona rybka też była. Gruzja wypas! 
  • Ruszamy drogą wojenną na rowerach ku Kazbegowi. Mam wątpliwości ale spróbujemy. Trzymaj kciuki.
  • Siemano. Walnęliśmy przełęcz na 2300m. na bikach z ładunkiem ok. 20 kg. Był pot i przekleństwa. Teraz pakujemy się w góry. Na Kazbega będzie jakieś 5000 m. Będzie sprawdzian, jakich mało. Do później. 
  • Hej! Jak tam? U nas nuda. Kiblujemy na 3600 . Słońce na maxa, łeb boli, spawanko, brak apetytu... Jest pięknie! Ale ale... Kazbeg 5081 zdobyty!


środa, 19 września 2012

Kreatywność

Ostatnio jest dosyć głośno na temat Mariusza Pudzianowskiego, który wzbudza wiele, często negatywnych emocji. Zdobywszy wszystko, co się dało zdobyć jako strongman, zaczął ćwiczyć i pojawiać się na galach mieszanych sztuk walki. Zawsze zapowiadał, że tanio skóry nie sprzeda. Któryś z kreatywnych internautów opowiedział, jak to (niby) było z tym sloganem...
Robiłem kiedyś z Pudzianem, a właściwie to nie z nim tylko obok... robilismy na Stadionie Dziesięciolecia. Ja sprzedawałem majtki i skarpetki, a Mariusz kurtki i plaszcze ze skaju. Wiadomo jak bylo na stadionie... Biedni Warszawiacy przychodzili tam kupować i choć było tanio, to zawsze chcieli się targować i zbijać cenę... Mariusz nie miał smykałki do interesów. Ludzie to wykorzystywali i łatwo się z nim targowali, robili w wała , bo też zbyt dobrze nie rachował. W efekcie sprzedawał towar taniej, niż sam musiał płacić. Skajowe kurtki brał od producenta na krechę i kiedy po paru miesiącach okazało sie, że narobił sobie długu i musial dolożyć sporo kasy do interesu, to po prostu oszalał.. zaczal rozwalać wszystkie szczęki dookola , rzucał Chinczykami na lewo i prawo , wrzeszczał z wściekłością : "Już nigdy tanio skóry nie sprzedam" Przyjechaly slużby i zawinęły go w kaftan , dostał pare zastrzyków na otumanienie ... Pamietam jak go pakowali do karetki, ze spuszczoną glową mamrotał pod nosem : "tanio skóry nie sprzedam....tanio skóry nie sprzedam"...

czwartek, 13 września 2012

Misiek

Misiek nie miał w życiu wiele szczęścia. W zasadzie można powiedzieć, ze los był dla Miska wyjątkowo niełaskawy. Jakby prawo do godnego życia nie uwzględniało małych kundelków.
Misiek nie tylko nie spotkał nigdy kogoś, kto by go pokochał. Nie miał swego skrawka ziemi, nie wie czym jest własne podwórko, ani kawałek ciepłego koca. Nie zna widoku własnej miski, ani nie wie czym jest ciepły uśmiech Pana na widok sterczących uszu. Wyrzucony z auta w mroźny, styczniowy dzień, zamieszkał pod sklepem.
Spędzał tu mroźne dnie i jeszcze mroźniejsze noce. Kawałek chodnika przy tym sklepie stał się jego domem. Ale nawet tu przeszkadzał. Pobity ledwo przeżył. To wszystko, czego doświadczył od ludzi na swoim skrawku chodnika pod sklepem. Ale nie dane było Miśkowi odejść tej zimy. Pobity, okaleczony i poraniony doczekał wiosny, a po niej przyszło lato. Mijały dni, coraz gorętsze, bez wody i kawałka cienia, a mały Misiek trwał na swoim skrawku chodnika. Wziął co mu los dał, pogodzony z życiem..
Dopiero jesień przyniosła to, na co Misiek czekał cale życie. Ktoś Miśka zauważył. Szwendający się pies został zgłoszony do lokalnego schroniska, ale pracownikom nie udało się go złapać, za to bardzo psa przestraszyli. Osoby, którym nie był obojętny los tego psa, na naszą prośbę podjęły się próby odłowienia. Pierwszy dzień zakończył się porażką, a dnia drugiego okazało się że pies co prawda jest pod sklepem, ale znacznie kuleje i jest jeszcze bardziej wystraszony. Po kolejnych dwóch dniach prób Misiek w końcu został złapany.
Ze względu na obrażenia  Misiek trafił do weterynarza i wtedy okazało się, że ten mały kundelek ma złamaną kość prącia, zwichnięty nadgarstek i wybity bark. Na RTG wyszedł również śrut pod skórą - bo do niechcianych kundelków nawet się strzela. Pies ma dodatkowo chore serce.
Misiek przebywa w domu tymczasowym. Potrzeba środków na jego leczenie. Nie zwrócimy mu życia, nie sprawimy by zapomniał o tym, jak pełne cierpienia i upokorzeń życie ofiarował mu los. Ale możemy podarować mu godne dalsze życie. Chociaż on, mały kundelek, o nic nie prosi, niczego się nie domaga. Układa się w kącie na swoim skrawku koca, zamyka oczy i marzy, że znów jest malutki, że stawia pierwsze kroki a mama pcha go noskiem przed siebie, w wielki świat. A on, mały Misiek, reprezentant kundelków, idzie szukać swojego skrawka ziemi, kawałka chodnika, własnej miski. Bo tylko w snach kundelki mają swoje miski, tylko tam kogoś obchodzą. Potem przeciąga Misiek obolałe łapy, budzi się, spogląda za okno i wie, ze to tylko marzenia. 
Teraz, kiedy jest już chory i okaleczony, kiedy duża część życia za nim, a coraz mniej przed nim, właśnie teraz on, Misiek, ten zwykły kundelek, ze swojego kawałka chodnika został zabrany przez człowieka. Teraz, kiedy meta życia coraz bliżej..

środa, 12 września 2012

Sprzeczność

Przeglądając książki Ryszarda Kapuścińskiego natrafiam na ciekawy cytat mistrza. Jak to jest? Zdaje się on pytać. Mamy do czynienia ze sprzecznością niemożliwą do rozwikłania.
Człowiek jest śmiertelny; Bóg wieczny.
Człowiek jest ułomny; Bóg doskonały.
Człowiek nie posiada daru wszechobecności; Bóg jest wszechobecny.
Wiedza, władza i moc człowieka są wielce ograniczone; Bóg jest wszechwiedzący, wszechwładny i wszechmocny. "Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo". Gdzieś tu tkwi błąd. Arystotelesie, Kartezjuszu, Leibnizu... Na pomoc!

sobota, 1 września 2012

Ulotność


Pewnego razu zobaczyłem ciemną chmurę, która poruszała się według jakiegoś niepojętego schematu. Zbliżała się coraz bliżej, a w końcu "pochłonęła" potężny dąb obok domu. Było to stado szpaków, które przystanęły na chwilowy odpoczynek. Wykorzystując ten moment, pobiegłem na najwyższą kondygnację domu i z bardzo bliska obserwowałem ten nieopisany rwetest, jaki urządziło to bardzo sympatyczne stado. W jednym momencie wszystkie zerwały się do lotu, a na twarzy dało się odczuć podmuch tysięcy skrzydeł. Rzadko zdarzają się takie chwile, ale na pewno długo się je potem wspomina.