Trzy litery KSW znaczące
Konfrontacja Sztuk Walki przyciągają niczym magnes. Ta zorganizowana na wysokim
poziomie technicznym impreza potrafi zapełnić największą halę widowiskową w
Polsce. Tak też stało się i tym razem. Cyrk Bólu... Nazwa tej edycji KSW dała
mi wiele do myślenia. Nie planowałem wizyty w Tauron Arenie, ale otrzymałem od
koleżanki z pracy wiadomość z tajemniczym zapytaniem- czy chciałbyś iść
na KSW? Od tej chwili sprawy potoczyły się szybko... Na drugi dzień czekałem
pod "splaszczonym jajem" czyli pod Tauron Areną, ktorą tak nazywają
moje dzieci. Czekałem z napięciem wiekszym, niż na samą galę sportow walki...
Główny bohater tego wieczoru czyli... nie Mariusz Pudzianowski czy Popek
Monster, a Konrad czyli Kondziu, pojawił się w asyście rozentuzjazmowanych
fanów ze Słupska. Prowadzili oni jego wózek, krzycząc radośnie. Po wspólnym
zdjęciu przed wejściem, szef grupy zebrał składkę i zarządził, że
to dla Kondzia. Bardzo pozytywny początek trwał w najlepsze przez 5 następnych
godzin. Z Kondziem zapoznałem się dzień wcześniej za pomocą Youtube. https://youtu.be/7wpDUwalmZ8 Wiedziałem
już wtedy, że nie mogę przepuścić okazji osobistego poznania tego człowieka.
Moje przeczucia nie zwiodly mnie na manowce. Po raz pierwszy nie byłem zainteresowany
imprezą na którą przyjechałem. Kondzio okazał się największym znawcą
tematu. Wiedział kto, kiedy i z kim walczył, któremu zawodnikowi urodziło się
dziecko i jak ma na imię. Przeżywał widowisko całym sobą. Urzeczony wbijał
wzrok w przeciwieństwo własnych niemocy-silnych, wysportowanych, zmotywowanych,
okazałych... Obok przeszła Pani Szulim ze swym mężem Panem Starakiem. Piękni,
bogaci, beztroscy, niemal poruszający się nad ziemią. Nawet w ubikacji
niektórzy podchodzili do pisuaru, jakby wchodzili na ring. Wiele osób chciało
się pokazać wszem i wobec. A Kondzio? Nie zamieniłbym tej znajomości na
wymienionych zawodników czy celebrytów. Kondzio szczerze opowiadał o sobie, o
swoich marzeniach, o codziennych trudnościach. Po raz pierwszy bez skrępowania
zadałem kilka trudnych pytań. To on jest prawdziwym wojownikiem. A jeśli ktoś
narzeka na swój los, niech będzie pewien, że nie jest tak źle, że ma wielki
potencjał aby te trudności pokonać. Kondzio pokonuje je w każdym momencie swego
życia. W pewnym sensie jest cudotworcą. Otwiera ludziom oczy, serca, umysły. Po
prostu... cyrk na kółkach... KSW tym razem znaczyło dla mnie nie Konfrontacja
Sztuk Walki ale Kondzio Super Wojownik. Trzymaj się i dzięki za lekcję życia.
Mocne... Z wielu względów. Wielu niedostrzeganych przez nas ludzi to prawdziwi giganci, więksi od tych którzy wszystko " dostali z góry"
OdpowiedzUsuńNiezawodny Andrzeju- dzięki za myśl. Wszak nie ma rozpusty większej niż myślenie...
Usuń