Właśnie skończyłem oglądać film o intrygującym tytule: Pęknięty księżyc. Pokazuje on fragmentaryczny ale realistyczny wycinek życia współczesnych nomadów w Zachodnich Himalajach na styku Indii i Chin. W regionie tym mieszkańcom dają się we znaki postępujące zmiany klimatyczne.
Miejscowa ludność to koczownicy od wieków trudniący się pasterstwem.
Coraz większe problemy ze znalezieniem trawy do wypasu bydła, coraz częstsze choroby, narastająca u młodych frustracja... Konieczny jest wybór: zostać i zmagać się z coraz trudniejszą i nieprzyjazną rzeczywistością czy też zaryzykować wyjazd do miasta. To ostatnie jawi się, jako coś lepszego i ciągnie niczym magnes. Jednak czy naprawdę miasto czeka na napływających szerokim strumieniem poszukiwaczy lepszej rzeczywistości? Aż 80 procent już porzuciło tradycyjny styl życia. Będąc w Mongolii widziałem na własne oczy zachodzące zmiany. Szokują one turystę, ale czy tak naprawdę powinny? Każdy ma prawo do lepszego życia, jednak ceną tego jest zagubienie po drodze czegoś, co nie jest możliwe do przełożenia na jakiekolwiek pieniądze. Ginie tradycja tak skrzętnie pielęgnowana od zarania dziejów. Niewzruszona pozostaje jedynie przyroda, choć jak ze smutkiem przyznał główny bohater filmu: "Zmienił się nawet kolor gór. Zawsze płynęła tu woda. W poszukiwaniu pastwisk trzeba chodzić coraz dalej. Dzieje się coś złego".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz