Przytrafiło mi się coś dziwnego. Może to zmęczenie, a może?... Szedłem sobie krakowskimi plantami. Słońce pobudzało do życia, ale coś przeszkadzało delektować się nim... Był to dźwięk akordeonu. Można było odnieść wrażenie, że ktoś się męczy z tym instrumentem, lub ewentualnie się uczy. Podszedłem bliżej i zobaczyłem starszego pana, który zakończył tą kanonadę dźwięków i zabrał się za spożywanie Snickersa. Kiedy odszedłem dalej, usłyszałem, że Pan jest już "po Snickersie" i zaczyna grać. Był to wspaniale zagrany utwór Louisa Armstronga "What a wonderful world"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz