Obecna sytuacja po wschodniej stronie granicy nie napawa optymizmem. Ci, którzy obserwują rozwój wypadków poprzez szklany ekran, mają zapewne najbardziej jasno sprecyzowane myśli odnośnie Rosjan. Ci, którzy czytają to i owo na temat wschodu, panujących tam obyczajów, odmiennego sposobu myślenia itp., wyrażają zapewne mniej sztywne sądy. Mi zdarzyło się być tam kilkukrotnie- cztery razy w Rosji i tyleż samo na Ukrainie. To niewiele, ale cieszę się, że było mi to dane, gdyż relacje telewizyjne spłaszczają i deformują prawdziwy obraz sytuacji. Zazwyczaj zapamiętuje się zdarzenia, które mocno utkwiły w pamięci z uwagi na towarzyszące im zaskoczenie, zdziwienie, emocje. W górach Ałtaj na Syberii, ludzie z biednej chaty oddali nam ostatni chleb. W pociągu w okolicach Morza Białego strasznie wyglądający mężczyzna, zamiast dać mi za coś w zęby, pomógł mi założyć ciężki plecak. W Murmańsku straszy pan zawstydził moją dużą grupę znajomością polskiej literatury. W Moskwie w trakcie spotkania towarzyskiego zastanawiałem się kim jest ten dużo mówiący pan. Opowiadał o pracy w warsztacie mechanicznym. Było to jednak jego dodatkowe zajęcie. Wyuczony zawód to chirurg naczyniowy. Musiał dorobić, aby utrzymać rodzinę. Bylem przekonany, że spotkają mnie (w Moskwie) jakieś nieprzyjemności po pobiciu w Warszawie dzieci rosyjskich dyplomatów, ale nie było żadnych problemów. Jeśli miałbym gdzieś wrócić to do Rosji właśnie i na Ukrainę. Można (być może można było) poczuć się tam nadzwyczaj dobrze. Dziwne to, ale trzeba koniecznie rozróżnić dwie rzeczywistości: życie zwykłych ludzi i ludzi sterujących państwem. To od tych drugich płynie tyle niepokoju, niezgody, zacietrzewienia. Wydawać się nam może, że większość Rosjan jest taka, jak ich przywódcy, a to mija się z prawdą. Nieprzyjemny incydent może zdarzyć się zawsze i wszędzie, ale nie można poprzez ten pryzmat oceniać całego narodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz