Prawdopodobnie nie zdajemy już sobie sprawy z tego, jak daleko "odpłynęliśmy od brzegu" normalności. Nie zwracamy uwagi na agresywne reklamy nakłaniające do "zaprzyjaźniania się" z tabletkami. "Nasz system wartości dziś to nie jest wiara w Boga, ale
tożsamość ułomnego, któremu natychmiast należy się wyzwolenie z choroby" przeczytałem niedawno w Polityce. Coś w tym jest- tabletki dziś są reklamowane jako "jeszcze mocniejsze, jeszcze efektywniejsze, natychmiast przynoszące ulgę, uspokojenie, relaks". Tabletka jest dobra na wszystko. W 1932 roku Aldous Huxley wymyślił coś takiego: Dziś, oto postęp, starzy ludzie pracują, starzy ludzie
kopulują, starzy ludzie nie mają czasu, nie maję chwili wytchnienia od
przyjemności, okazji do tego, by usiąść i zacząć rozmyślać; gdyby zaś przez
nieszczęśliwy przypadek pojawiła się taka szczelina czasu w spoistej substancji
ich rozrywek, zawsze pozostaje soma, rozkoszna soma, pół grama na popołudnie,
gram na weekend, dwa gramy na podróż na przewspaniały Wschód, trzy na mroczną
wieczność na księżycu; wracając znajdą się już po drugiej stronie szczeliny,
bezpieczni, na twardym gruncie codziennej pracy i rozrywek.
Współczesny Francis Fukuyama zauważa, że "w Stanach Zjednoczonych zaobserwowano duży wzrost liczby
recept na środki psychotropowe (przede wszystkim ritalin i pochodne, lecz
również inne) wystawianych dla bardzo młodych pacjentów (w wieku przedszkolnym
lub młodszych) w związku z problemami behawioralnymi". Myślę, że kwestią czasu jest to, aby ten koszmar stał się rzeczywistością na naszym podwórku. Czy my tego nie widzimy, czy też widzieć nie chcemy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz