Dziś - 21 października 2010 roku odeszła na zawsze nasza kochana Fraszka, która spędziła z nami kawał życia. Po burzliwych kolejach losu trafiła do krakowskiego schroniska dla zwierząt, a stamtąd już w nasze ręce. W ostatnich latach była nierozłączna z moimi Rodzicami, którzy bezgranicznie się jej poświęcili. Zabierali ją dosłownie wszędzie: do lasu na wielogodzinne spacery, na grzyby, na święto Wszystkich Świętych aż do Białegostoku, do sklepu, aby wysłać toto-lotka... Była też na naszym weselu, gdzie wzbudzała bardzo pozytywne emocje. Fraszka miała wielkie serce i nigdy nikomu nie zrobiła żadnej krzywdy. Kochała ludzi i bezgranicznie im ufała http://bulik.eu.org/bulloterapia.htm Dziś zaufała również i mi. Myślała, że idziemy na spacer... Było jej coraz ciężej. Stopniowo traciła wzrok, słuch, a całe ciało było dręczone coraz to nowymi guzami. Ostatni urósł do zatrważających rozmiarów... Nie mogłem już dłużej dręczyć swojej Przyjaciółki na dobre i złe, z którą trzeba było być również i w najtrudniejszym dla nas obojga momencie. Gdyby nie zaangażowanie i wyrozumiałość moich Rodziców, Fraszka nie przeżyłaby tych najwspanialszych dni w swym 12 i pół letnim życiu, a moje życie z pewnością wyglądałoby inaczej Dzięki zaangażowaniu doktora Pawła Słowińskiego z Krakowa udało się ją doprowadzić do dnia dzisiejszego. Będzie nam Ciebie brakować, a pejzaż sennego Wolbromia bardzo na tym straci...
Łączna liczba wyświetleń
czwartek, 21 października 2010
Po Fraszce zostało tylko wspomnienie...
Dziś - 21 października 2010 roku odeszła na zawsze nasza kochana Fraszka, która spędziła z nami kawał życia. Po burzliwych kolejach losu trafiła do krakowskiego schroniska dla zwierząt, a stamtąd już w nasze ręce. W ostatnich latach była nierozłączna z moimi Rodzicami, którzy bezgranicznie się jej poświęcili. Zabierali ją dosłownie wszędzie: do lasu na wielogodzinne spacery, na grzyby, na święto Wszystkich Świętych aż do Białegostoku, do sklepu, aby wysłać toto-lotka... Była też na naszym weselu, gdzie wzbudzała bardzo pozytywne emocje. Fraszka miała wielkie serce i nigdy nikomu nie zrobiła żadnej krzywdy. Kochała ludzi i bezgranicznie im ufała http://bulik.eu.org/bulloterapia.htm Dziś zaufała również i mi. Myślała, że idziemy na spacer... Było jej coraz ciężej. Stopniowo traciła wzrok, słuch, a całe ciało było dręczone coraz to nowymi guzami. Ostatni urósł do zatrważających rozmiarów... Nie mogłem już dłużej dręczyć swojej Przyjaciółki na dobre i złe, z którą trzeba było być również i w najtrudniejszym dla nas obojga momencie. Gdyby nie zaangażowanie i wyrozumiałość moich Rodziców, Fraszka nie przeżyłaby tych najwspanialszych dni w swym 12 i pół letnim życiu, a moje życie z pewnością wyglądałoby inaczej Dzięki zaangażowaniu doktora Pawła Słowińskiego z Krakowa udało się ją doprowadzić do dnia dzisiejszego. Będzie nam Ciebie brakować, a pejzaż sennego Wolbromia bardzo na tym straci...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz