Matko Ziemio. Jakże różne są Twe oblicza. Jestem wdzięczny, że ich niewielki ułamek miałem możliwość ujrzeć, usłyszeć, dotknąć... doświadczyć. To doświadczenie, oprócz tego, że w człowieku pozostaje, to zmienia go w jakiś niezwykły, trudny do opisania, tajemniczy sposób. Obcowanie z niezmierzonym bogactwem Twych form sprawiło, że sam stałem się bogatszy. To bogactwo, którego nie odbierze żadna epidemia, czy inna katastrofa. To coś, co wnika w człowieka i "nie chce go już opuścić".
Matko Ziemio- ileż westchnień wydaje człowiek w obliczu Twego niewysłowionego piękna, potęgi i ulotności.
W ostatnim czasie przekonujemy się, jak bardzo Cię zraniliśmy swoim nieposkromionym pędem do jak najszybszego wzbogacania się. Swoim krótkowzrocznym "tu i teraz", nieroztropnym czynieniem sobie Ciebie poddaną... Teraz role się odwróciły... My- ludzkość cierpimy, a Ty zaczynasz odżywać. Gdyby znaleźć sposoby na wzajemną, opartą na zdrowych zasadach koegzystencję... Wygląda na to, że Ty sobie bez nas doskonale radziłaś, radzisz i radzić będziesz. Odwrotnie nie jest to możliwe. Czy my- tymczasowi Twoi goście, wyciągniemy odpowiednie wnioski, nim będzie za późno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz