Minęło kilka dni od zamachu na francuską redakcję tygodnika
Charlie Hebdo. Niewątpliwy dramat tych, którzy nagle rozstali się z życiem stał
się zarzewiem akcji „Je suis Charlie” (Jestem Charlie). Miliony ludzi z
najważniejszymi europejskimi politykami wyrażali swe poparcie dla idei niczym
nie skrępowanej wolności słowa (również tej wyrażanej przy pomocy rysunku). Obce
Europejczykom jest zabijanie kogoś dlatego, że ten narysował i opublikował coś
obelżywego. Przypuszczam, że „druga strona” konfliktu również nie może
zrozumieć, że na kontynencie europejskim można rysować, czy pisać rzeczy, które
obrażają kogoś (w tym przypadku miliony wyznawców Allaha) bez żadnych
konsekwencji prawnych, a w dodatku spotyka się to z popieraniem przez miliony
osób. Wcześniej nie znałem czasopisma, o którym usłyszał cały świat. Po
zapoznaniu się z okładkami powiem krótko: Nie jestem Charlie. Nie utożsamiam
się z pomysłem obrażania milionów ludzi za pomocą karykatur. Zwykła
przyzwoitość nie powinna pozwalać na wydawanie gazet z okładkami na których np.
kopuluje Trójca Święta czy też Prorok Mahomet w dziwnej pozycji i gwiazdą w
tylnej części ciała próbuje coś przekazać czytelnikowi tego czasopisma. Nie zgadzam
się na zabijanie kogokolwiek, z jakiegokolwiek powodu, ale też nie zgadzam się
z otwartą kpiną z konkretnych ludzi. Wolność bez granic jest
zafałszowaniem tego pięknego daru.
Ps. W geście protestu wydano w kilkumilionowym nakładzie Charlie Hebdo z ... kolejną karykaturą Mahometa. Na reakcję nie trzeba było długo czekać- dotarła ona do nas w formie nagłówka artykułu:
Ps. W geście protestu wydano w kilkumilionowym nakładzie Charlie Hebdo z ... kolejną karykaturą Mahometa. Na reakcję nie trzeba było długo czekać- dotarła ona do nas w formie nagłówka artykułu:
Prowokacyjna karykatura Mahometa opublikowana przez "Charlie Hebdo"
wywołała wrzenie w krajach muzułmańskich na Bliskim Wschodzie, w Afryce
i Azji. Tysiące muzułmanów wyszło na ulice, w Nigrze podpalano i
plądrowano kościoły, tłum uzbrojony w pałki i łuki starł się z policją.
Do groźnych wystąpień doszło także w Pakistanie, Jemenie, Jordanii,
Jerozolimie, Mauretanii, Tunezji, Algierii, Senegalu, Iranie, Egipcie,
Katarze, Syrii i Libanie.
Ps2. Konsekwencja nakazywałaby opublikowanie kolejnej karykatury i tak bez końca. Czy rzeczywiście tak powinno to wyglądać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz